poniedziałek, 27 października 2014

UWAGA.!!! BARDZO WAŻNE!!

Rozdział 12 ukarze sie 13.11.14, ponieważ teraz muszę sie przygotować do egzaminu próbnego  i nie będę miała czasu dokończyć rozdziału. Wiem,że Ciągle to przekładam ale rozdział ten będzie baaardzo długi i będzie on OSTATNIM w pierwszej części mojego bloga. Ponad to wzięłam u dział w akcji #twitterowiczepisząlisty i mam do napisania 30 listów. ;) Przepraszam Was bardzo za to ale naprawdę nie mam czasu a  nie chce go ciągle przekładać. OBIECUJE, że dodam rozdział 11.11, jeśli mi sie uda to nawet może wcześniej.


PRZEPRASZAM BARDZO JESZCZE RAZ. KOCHAM I POZDRAWIAM / MRS.PAYNE <3 

środa, 8 października 2014

Rozdział 11 - It's true.

*** WILL POV ***
Siedziałem w ogrodzie i paliłem swoje marlboro gdy usłyszałem podjeżdżający samochód pod bramę.Wiedziałem,że to Ashton z córką Miller'a. Poszedłem do salonu. Gdy wszedłem zobaczyłem,że jest tam tylko Irwin i Hemmings. Usiadłem na fotelu próbując nie wpaść w furie.
- Gdzie ona jest.- zapytałem zachowując spokój chociaż już zaczynało sie we mnie gotować.
- Bo wiesz Will. Jest tak sprawaaa...
- Gdzie ona do kurwy jest - uderzyłem pięścią w stojący stolik przed nami.-Jak bardzo to spieprzyliście. Hmm? Zadałem wam kurwa pytanie jak bardzo to spieprzyliście- krzyczałem. Nie mogłem sie opanować. Jedyne co dzieliło mnie od zabicia tych dwóch kutasów był stolik.
- No ona jest .. -zaczął Hemmings. Odwróciłem głowę w jego stronę.- Bo ona jest jeszcze na tej wyspie...
- Bo tam byli wszyscy nie tak jak ty mówiłeś. Nie daliśmy sobie rady.- wtrącił Ashton. Jednym ruchem przewróciłem stolik, który przeleciał przez pokój i roztrzaskał sie o ścianę. Na te słowa aż sie we mnie zagotowało. Podszedłem do Irwin'a i złapałem go za szyje kładąc na oparciu kanapy, na której siedział.
- Słucham kurwa. Czy ty sugerujesz, że ja Was źle wyszkoliłem?Tyle Wam poświęciłem. Wyciągnąłem Cie z tego jebanego psychiatryka, tyle pieprzonych lat jesteś w tym jebanym gangu, a Wy mi śmiecie mówić,że nie dalibyście sobie rady. - zaśmiałem sie sarkastycznie. - Naprawdę jesteście tacy tępi czy tylko udajecie. ?- zapytałem nie oczekując odpowiedzi. Puściłem Ashton'a. - Hood.!-krzyknąłem ponownie siadając na fotelu. - Masz zadanie. Zabierz ze sobą Clifforda. A Wy- zwróciłem sie do tych zawszonych kutasów - znikać mi z oczu.



~ MIESIĄC PÓŹNIEJ ~



*** LEILLA POV ***
Od miesiąca jesteśmy w Whitby. Od czasu wizyty Irwin'a i Hemmings'a  nic sie nie działo, ale chłopaki nie pozwalają mi samej wychodzić z domu. Stacy wróciła do Londynu bo jak sama twierdzi musi wrócić do normalnego życia. Nie dziwie jej sie też bym tak chciała. Ona ma przynajmniej do czego wracać. Ja poza ojcem nie mam nikogo, a teraz nawet nie wiem gdzie on jest. Oczywiście nie puściliśmy Stacy od tak. Codziennie jeździ do niej Harry i ją sprawdza. Czuje,że coś miedzy nimi jest chociaż oboje sie tego wypierają. Ale ja i tak wiem swoje. W domu ciągle trwaj przygotowania do ślubu, który jest już za 5 dni. Razem z dziewczynami wybraliśmy już sukienki dla druhen i suknie dla El. Jutro maja przyjechać rodzice Eleanor a w sobotę przed samy ślubem rodzina Louisa. W środę ma być wieczór panieiski zarówno jak i kawalerski. Oczywiście wszytko osobno. Na początku chłopaki nie chcieli sie zgodzić z uwagi na ostatnie wydarzenia ale poszłyśmy na kompromis i zorganizowałyśmy go w domu. W domu panuje okropny harmider, każdy czegoś szuka gdzieś wychodzi tak jak to zawsze przed ślubem. Oczywiście El nie chciała żebyśmy jej pomagały w te ostatnie dniu bo sama chce dopiąć wszytko na ostatni guzik i dziewczyny jako jej siostry we wszytko sie mieszają wszystko chcą zmienić dzięki czemu dochodzi do kłótni. Aktualnie El nie odzywa sie do Kate a Mon uparła sie ze ona zrobi im ślubne zdjęcia. Paranoja. Aktualnie siedzę w swoim pokoju i spoglądam przez okno. Jest piękna złota jesień. Dom cioci El jest położony na wprost lasu wiec mam pienny widok na niego. Pomarańczowe, czerwone i gdzieniegdzie zielone liście wesoło tańczą na wietrze. Wydaje sie ze jest niemal idealny spokój. Jednak nie w mojej głowie. Cały czas chodzą myślę słowach Ashton'a, że to jeszcze nie koniec, ze Will i tak mnie znajdzie.przez to  Cały czas wydaje mi sie ze ktoś mnie obserwuje.Wiem zaczęłam popadać w paranoje i przy Liam'ie jestem bezpieczna ale jednak to mi nie daje spokoju. Do tego calu czas martwię sie o ojca. Tydzień temu Zayn wypytywał mnie o relacje z nim z mama i inne takie głupoty. Cały czas gdzieś znika ostatnio nawet pojechał ze mną do domu po resztę moich rzeczy bo jak mi powiedział prędko z Withby nie wyjadę. Nawet powiedział mi ze już nie jestem porwana tylko mogę to uznać za formę ochrony. Trochę mnie zdziwiła jego zmiana stosunku do mnie ale nie będę narzekać. Nawet mogę przysiąc ze raz uśmiechnął sie do mnie. Tak Zayn terrorysta Malik uśmiechnął sie do mnie. Nagle ktoś zapukał do drzwi. A to było dość dziwne bo w tym domu nikt nie puka . Trochę sie wystraszyłam. A jak to ktoś od Will'a. Zabił wszystkich w domu i przyszedł po mnie . Nie nie nie nie nie to nie możliwe. Krzyknęłam proszę i zeszłam z parapetu. W drzwiach ukazał sie Louis. Odetchnęłam z ulga.
-Mógłbym mieć do Ciebie prośbę - powiedział wchodząc.
-Tak jasne - odpowiedziałam wskazując mu na łózko żeby usiadł. Zajęłam miejsce obok niego.
- Pomogłabyś mi wybrać prezent dla El. Tylko ty jesteś jedyna ogarnięta osoba w tym domu.I jako jedyna sie jej nie wygadasz. - powiedział szczerząc sie do mnie. Od razu sie zgodziłam.
Po 15 min byliśmy już w drodze do Londynu. Była dopiero 12 wiec mieliśmy dużo czasu. Chłopaków nie było a dziewczyna powiedzieliśmy ze mam pomoc Louis'owi z wieczorem kawalerskim bo został sam a po drodze mam wstąpić do Stacy. Oczywiście każdy w to uwierzył. El nawet chyba nie zrozumiała co do niej mowie bo była zajęta kolejna kłótnia w domu. Trochę mi jej szkoda bo dziewczyny nie rozumieją przez co ona teraz przechodzi. Ślub to masa nerwów. Droga minęła nam szybko. Nawet bardzo bo Lou nie zwraca uwagi na jakiekolwiek ograniczenia i w Londynie byliśmy już o 14. Od razu udaliśmy sie do galerii. Louis chciał kupić El coś specjalnego wiec odrazu pomyślałam  o wisiorku. Obeszliśmy chyba wszystkie możliwe sklepy i nadal nic nie mogliśmy znaleźć. Już mieliśmy opuszcza Centrum gdy ujrzałam na wystawie prześliczny naszyjnik. Był on złoty na cienkim łańcuszku, który był przywieszony do nieskończoności. Przy jego krawędziach można było wygrawerować napis. Weszliśmy do sklepu i podeszliśmy do landy. Niska kobieta o czarnych długouch prostych włosach uśmiechnęła sie do nas ciepło.
-W czym mogę pomoc - powiedziała z uśmiechem
- Chcielibyśmy prosić tamten wisiorek. - wskazał Louis. Kobieta podeszła do gablotki i wyciągnęła naszyjnik.
-Jaki będzie napis?- zapytała
-Forever young - porozdziawia z uśmiechem Louis. Po 10 min kobieta przyniosła nam naszyjnik i zapakowała go. Następnie udaliśmy sie na kawę. Siedzieliśmy w kawiarni i rozmawialiśmy. Louis cały czas mnie rozśmieszał. Nie dziwie sie ze po pierwszym spotkaniu El zmieniła do niego nastawienie. Opowiedział mi o swojej relacji z rodzicami i o tym jak opiekował sie rodzina jak ojciec od nich odszedł. Miał wtedy 15 lat. Ojciec znalazł sobie inna dziewczynę i tak po prostu wyjechał z nią do Denver. Nie utrzymywał z nimi kontaktu. Nie przysyłał pieniędzy. Louis musiał znaleźć prace bo nie starczało im pieniędzy. Później gdy sytuacja w domu sie trochę poprawiła wyjechał na studia i wstąpił do gangu. Miał naprawdę ciężko. Opowiadał mi też o tym jak poznał El i o gangu. Oni naprawdę musza sie kochać skoro El wytrzymała  ten cały gang. Ja nie dałabym rady.Na koniec pojechaliśmy dopiąć ostanie sprawy związane z wieczorem kawalerskim.  Później wróciliśmy do Whitby. Droga minęła szybko. Cały czas śpiewaliśmy piosenki lecące w radiu. Było naprawdę zabawnie. Po drodze zadzwoniłam do Stacy i powiedziałam jej,że nie dam rady przyjechać. Ona nie wydawała się zawiedziona tym faktem. Wręcz przeciwnie była zadowolona. Z tego co usłyszałam przez słuchawkę był u niej Harry. Ciesze się,że sie spotykają. Wreszcie i ona będzie szczęśliwa. Może nareszcie sie ustabilizuje. Około 19.00 byliśmy już w domu.  Od razu udałam sie do swojego pokoju. Zdjęłam kurkę i rzuciłam ją na fotel. Zdążyłam położyć sie na łóżko gdy ktoś wszedł do mojego pokoju. Zakryłam twarz poduszką i jęknęłam z niezadowoleniem. Osobnik położył sie obok mnie i zaczął  głaskać moje udo. Podniosłam poduszkę i spojrzałam na mojego gościa. Był nim Liam. Westchnęłam, a chłopak zwrócił twarz w moją stronę. Położyłam poduszkę za głową zostawiając tam ręce. Liam pocałował mnie w usta.
 Następnie w policzek,brodę aż dotarł do mojej szyji zostawiając na niej malinkę. Przygryzłam lekko wargę. Liam kontynuował swoje pocałunki. Wrócił do moich ust. Przygryzł lekko moją wargę. Rozchyliłam usta, a nasze języki się spotkały. Smakował tak dobrze. Nie spotkałam jeszcze osoby, która całował by tak jak on. Jego usta były takie miękkie i smakowały kawą połączoną z tytoniem.
- Masz ochotę na spacer.- wyszeptał w moje usta  między pocałunkami.
- Liam.!
- No co ?- zwrócił ku mnie swój wzrok.
- Teraz?- zapytałam robiąc śmieszną trochę skwaszoną minę.
- Jak nie chcesz to nie. - przybliżył sie do mojego ucha. - Skończymy to, ale nie tu.- wyszeptał. Mimowolnie uśmiechnęłam sie. Chyba to zauważył bo zaczął się śmiać. Rzuciłam w niego poduszką. Przekręciłam sie na bok i zeszłam z łóżka. Brunet zawtórował mi. Zabrałam swoją kurtkę oraz wyjęłam telefon z torebki i włożyłam ją do kieszeni spodni. Zeszliśmy z Liam'em na dół gdzie siedziała Monica.
- Gdzie idziecie?- zapytała odrywając sie od telewizora.
- Na spacer. - powiedział Liam oblizując swoją wargę. Oparłam sie o ścianę i czekałam,aż chłopak założy kurtkę.
- Najpierw przejażdżka z Louis'em teraz spacer z Liam'em. Ładnie sie bawisz. Już jeden Ci nie starcza? - zwróciła sie do mnie Mon lustrując mnie wzrokiem.
- Słucham ?- zapytałam niedowierzając.
- Myślisz,że jak przyjechałaś sobie niewiadomo skąd, że zaprzyjaźniłaś sie z Eleanor to już Ci wszytko wolno? - podniosła sie z kanapy. Skrzyżowałam ręce na piersi. Monica spiorunowała mnie wzrokiem. Nawet nie drgnęłam.- To grubo sie mylisz  kochanie.
- Myślisz,że chciałam tu być. ?! Myślisz,że jestem tu na własne życzenie? Nikt mnie nie pytał o zdanie. Jakbyś zapomniała słonko jestem porwana. - podeszłam bliżej brunetki.
- To,że jesteś porwana nie oznacza,że możesz kleić sie do wszystkich wokół. Jakbyś nie zauważyła, to Lou niedługo będzie miał żonę.
- Och no co ty nie powiesz. - powiedziałam sarkastycznie. - Louis, El i Liam są jednymi z osób,które mi pomagają.
- Ale to nie oznacza,że musisz sie do wszystkich kleić.... A ty Liam- zwróciła sie do chłopaka - Uważaj na nią. Jak tylko to wszystko sie skończy to Cie zostawi. Taka prawda.- chłopak nic nie powiedział tylko zacisnął pięści tak jakby chciał zatrzymać wszystkie emocje w sobie.
- Co ty w ogóle o niej wiesz. - po chwili milczenia brunet odezwał sie - Co ty o niej wiesz, że możesz ją oceniać. Nie rozumiem o co Ci chodzi Mon. To co było między nami już dawno jest skończone. Tego nie ma i nie było zrozum to wreszcie. - chłopak podszedł do mnie i złapał sie za rękę i chciał wyprowadzić mnie z pokoju ale ja wyrwałam mu sie i podeszłam do dziewczyny
- Ja sie tu wcale nie pchałam. A poza tym teraz to ja jestem z Liam'em i jesteśmy ze sobą szczęśliwi wiec zrozum to wreszcie. -założyłam ręce na piersi i mierzyłam dziewczynę wzrokiem. Monica przybliżyła sie do mnie. Powietrze między nami było bardzo napięte. Niemal dało sie wyczuć złość kipiącą z brunetki.
- On jest mój i zawsze będzie. - syknęła mi niemal do ucha i wyszła z pokoju. Stałam tam jeszcze chwile odtwarzając w głowie jej słowa. On jest mój i zawsze będzie. Jej niedoczekanie. Kocham Liam'a i nie oddam go tak łatwo. Chyba,że sam zdecyduje się odejść. Wtedy uszanuje jego decyzje i odejdę z drogi jego szczęścia. Odwróciłam sie w stronę chłopaka i wyszliśmy z domu.

~*~

*** ZAYN POV ***
Jechałem ulicami Sydney i szukałem tej pieprzonej ulicy San Martin. Byłem już tak blisko rozwiązania wszystkich moich problemów. Blisko ale jednak daleko. Robiło sie już późno a jak nadal nie mogę odszukać tej ulicy. Nawet nie wierze w to,że udało mi sie odnaleźć Millera. Nawet nie wiem jak to zrobiłem. Nareszcie spostrzegłem tabliczkę z potrzebną mi nazwą ulicy. Od razu w nią wjechałem. Odnalazłem obskurny hotel ' Publico'. Nie sądziłem,że tak bogaty człowiek zatrzyma sie w tak okropnym miejscu. Ale w sumie jakbym chciał sie ukryć postąpił bym tak samo. Wyjąłem ze schowka pamiętnik i wysiadłem z auta. Weszłem do hotelu jeśli można go tak nazwać. Podeszłem do recepcji i grzecznie zapytałem niskiej blondynki o pokój, w którym aktualnie mieszka Miller.
-Przykro mi ale nie mogę udzielić Panu tych informacji jeśli nie został Pan upoważniony. - uśmiechnęła sie do mnie. Miałem w dupie jej uśmiech, tak samo jak jej durne zasady. Oparłem dłonie o blat i próbowałem nie wybuchnąć. Spojrzałem na blondynkę. Nadal sie uśmiechała. Zaczęło mnie to poważnie irytować. Jestem o krok od rozwiązania moich problemów odkąd wstąpiłem do gangu, a ona bezczelnie mówi mi,że ona nie udzielać takich informacji. Odnalazłem wzrokiem plakietkę z imieniem na jej piersi.
- Perrie. Słoneczko. Może byś tak..- przybliżyłem sie do niej tak,że nasze twarze były oddalone o milimetry.- nagięła trochę zasady i powiedziała w jakim on jest pokoju. Coo? - wysiliłem sie na uśmiech. Dziewczyna niemal nie upadła z podniecenia. Śmieszyło mnie to trochę ale cóż poradzić,że tak działam na kobiety.
- Przepraszam.... Pana - powiedziała drżącym głosem - ale nie mogę udzielić Panu tej informacji.- odsunąłem sie od niej. Dziewczyna podparła rękami brodę i wpatrywała sie w każdy mój ruch. Dosunąłem swoją kurtkę i wyjąłem broń. Dziewczyna odskoczyła od blatu.
- To jak będzie Perrie. Powiesz mi czy mam sam sobie sprawdzić.. hę?
- Tak tak, już już.. prze... prze - dukała spanikowana blondynka. Nie chciałem tego robić ale nie pozostawiła mi wyboru. Nie mogę pozwolić,że to co tak długo próbowałem odszukać wyślizgnie mi sie z rąk przez jakąś głupią małolatę. - Pokój 727 . Na górę i w prawo.
- Dziękuje. A i nie musisz o tym małym incydencie wspominać .- sięgnąłem po jej dłoń i pocałowałem ją. Udałem sie do wskazanego wcześniej pokoju. Zapukałem w drzwi. Nikt nie odpowiadał wiec postanowiłem wejść. W pokoju panował smród dymu po cygarach i alkoholu. Jakby nie wychodził z tego pokoju od miesięcy. Miller leżał na łóżku totalnie zalany. Nawet nie wiem czy on cokolwiek kontaktuje.Podszedłem do zasłon i odsunąłem je a strugi światła oblały pokój. Otworzyłem także okno aby tu trochę przewietrzyć. Podszedłem do Millera i postanowiłem go obudzić.
- No dalej wstawaj tatuśku. - mężczyzna ocknął sie i zerwał na równe nogi.
- Zaa... Zaa.. Zayn.
- No nie patrz sie tak jakbyś zobaczył ducha. Pozwolisz,że usiądę. - usiadłem na fotelu i zacząłem lustrować go wzrokiem. Był ubrany w szlafrok i nie ogolony. Totalnie sie zapuścił.
- Ale jak ty.. mnie.. a co z Leillą. ?- zapytał siadając na fotelu naprzeciw mnie.
- Trochę mi to zajęło ale oto jestem - wymusiłem uśmiech- Nic jej nie jest. Jest pod dobrą opieką. - James odetchnął wyraźnie z ulgą.- A teraz musisz mi wyjaśnić parę spraw.- rzuciłem mu na kolana pamiętnik
- Co to jest?- zapytał
- Zobacz - otworzył zeszyt i zaczął kartkować. Przyglądał sie temu z niedowierzaniem.
- Jak ty to..
- Wiesz masz słabe kryjówki James.A teraz powiedz mi po dobroci gdzie masz resztę tych papierków.
- Powiem Ci pod jednym warunkiem
- Jakim?
- Oddaj mi broń.
- Co ?- zapytałem z niedowierzaniem.
- Oddaj mi broń. - spojrzałem na niego. Mówił śmiertelnie poważnie. Zastanowiłem sie chwile i niechętnie spełniłem warunek Millera. Za bardzo mi zależy na tej informacji.
- Jeszcze coś?- zapytałem przewracając oczami.
- Tak. Obiecaj mi,że nie wybuchniesz. Że nie zrobisz mi a co ważniejsze Leilli krzywdy.
- Obiecuje- zgodziłem sie. Wiedziałem,że bez tego nie pójdę dalej.
- Nie ma ich. Spaliłem je.
- Co?- zapytałem z niedowierzaniem. - Co? kurwa co?
James Miller - ojciec Leilli.
- To co słyszysz. Spaliłem je . Za bardzo mnie to bolało. Ale..- zrobił pauzę.- Mam to wszystko tutaj - wskazał na swoją głowę. - Mogę Ci wszytko opowiedzieć- oparł sie o oparcie fotela i odpalił cygaro. Mówił to wszystko tak jakby opowiadał niezwykle ciekawą historie małemu dziecku. Zaczynało mnie to irytować ale wiedziałem,że muszę trzymać nerwy na wodzy.
- No to słucham - także sie oparłem i zapaliłem swoje marlboro.
- To sie stało kiedy wyjechałem na delegacje do Nowego Yorku. Moja firma sie dopiero rozwijała więc wyjazdy były nieuniknione. Byłem młody i głupi. Będąc na jednym z bankietów poznałem młodą hostessę Marry.- zrobił pauzę a ja zastanowiłem sie chwile nad tym co usłyszałem. Marry.. Tak miała na imię moja matka. Jak była młodsza też pracowała jako hostessa. Może to czysty przypadek. - To była jednorazowa przygoda. Tak mi sie przynajmniej wydawało. Potem wróciłem do Londynu i wydarzenia tamtej nocy zniknęły wraz z piękną Marry. Próbowałem ją odnaleźć ale na próżno. Potem poznałem Amelie, a rok później ja poślubiłem. Jakiś miesiąc po ślubie wróciłem do Nowego Yorku na kolejną delegacje i tam znów spotkałem Marry. Ucieszyłem sie bardzo, ale ona nie wyglądała na zadowoloną. Później sie dowiedziałem dlaczego. Okazało sie,że po tej pamiętnej nocy zostawiłem coś. A tym czymś był mój potomek. Na początku nie mogłem w to uwierzyć. Nawet nie chciałem. Czym prędzej wróciłem do Londynu. Po kilku miesiącach poprosiłem Marry o spotkanie z nią i moim rocznym  synem. Kobieta zgodziła sie. Przyjechała do Londynu i po długiej rozmowie stwierdziliśmy,że będę płacił alimenty do 18 roku życia chłopaka. Niestety Amelia dowiedziała sie o tym,ale po czasie. Leilla była już praktycznie dorosła. I to właśnie jest opisane na tamtych kartkach. Nie mogłem patrzeć na ból jaki jej sprawiłem nie mówiąc jej o tym.
- No dobra ale kto jest tym twoim synem.
- Ty Zayn. - oniemiałem. Nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Nie mogłem w to uwierzyć. Dziewczyna, którą porwałem, a co gorsza biłem była moją niczego nie świadomą siostrą.
- To nie może być prawdą.
-  Ale jest. Możesz sie zapytać swojej matki. Przy okazji możesz ją pozdrowić- zaciągnął sie cygarem.
- Wiedziałem, że człowiek, którego uważałem za ojca nim nie była ale nie sądziłem, że będziesz nim Ty.  A te pieniądze, które pożyczyłeś od gangu ?
- Były na firmę i częściowe utrzymanie ciebie, Ale to już jest dawno spłacone.
- A Leilla wie o tym?
- Nie i nie mów jej tego. Nie powinna wiedzieć./
-  Jak to nie powinna. Ma prawo znać prawdę tak samo, jak ja, ty czy Amelia.
- Nie nie może sie o tym dowiedzieć. Ale Zayn musisz ją chronić.. musisz ją dobrze ukryć.
- Ale przed czym ?
- Przed Matt'em.
- Przed kim? - zapytałem  zdezorientowany. Miałem mętlik w głowie.
- Przed jej byłym chłopakiem. Nie pozwól mu sie do nie ponownie zbliżyć.
- Jeśli to jest prawdą będę ją chronić. Obiecuje.-wstałem z fotela i  już miałem wychodzić z pokoju gdy James zawołał mnie.
- Mógłbyś to przekazać Leilli. Proszę.- podał mi małą karteczkę. Zabrałem ją oraz pamiętnik i wyszedłem bez słowa pożgania. Teraz zostało mi tylko jedno. Wrócić do Nowego Yorku i porozmawiać z matką zanim powiem o wszystkim Leilli. Ona ma prawo wiedzieć.


~*~
*** LEILLA POV ***
Dziś jest wieczór panieiski. Do ślubu zostało 2 dni. Od ostatniej kłótni z Monicą nie odzywamy sie do siebie. oczywiście El wie o wszystkim tak samo jak Kate. Eleanor jest po mojej stronie ale nie wiem jak jest z Kat. Rozmawiam z nią normalnie ale trudno jest ją rozgryźć. Chłopaki jakoś nie specjalnie sie nami przejmują i wdaje mi sie, że poza Liam'em  i Louis'em nikt o tym nie wiem. Harry'ego całymi dniami nie ma w domu tak samo jak Zayn'a - na co nie narzekam-,a Niall cały czas przebywa w kuchni albo w swoim pokoju. Umalowałam sie i ubrałam po czym wyszłam z pokoju. Chłopaków już nie było ale nasza impreza jeszcze sie nie zaczęła. Eleanor zaprosiła również swoje koleżanki. Razem z Monicą i Kate pomogłyśmy jej rozstawić stół a na nim przekąski. Podłączyłyśmy głośniki do iPhone El i pościłyśmy muzykę Równo o 20 goście zjawili sie na przyjęciu. Stacy także była zaproszona. Zapoznałam sie z Melodie przyjaciółką Eleanor a także z Sarą, Tiną , Summer i jeszcze innymi dziewczynami , których imion nie pamiętam przez nadmiar alkoholu. Około 23 gdy impreza już trwała w najlepsze zadzwonił telefon El. Dzwonił Louis. Po jej mini mogłam stwierdzić,że coś sie stało. Roztrzęsiona dziewczyna podeszła do mnie i wyciągnęła mnie na zewnątrz w międzyczasie zadzwoniła po taksówkę.
- El co sie dzieje. - zapytałam zdezorientowana. Najgorsze scenki krążyły mi po głowie.
- Liam jest w szpitalu...

________________________________
No i mamy 11. :)
Dodaje ją o 00.15 ale to nic haha Ważne,że w końcu jest.:>
Do końca pierwszej części zostało nam jeden góra dwa rozdziały. 
Drugą część planuje na koniec października. 

Mam nadzieje,że ten rozdział rozjaśnił Wam parę spraw.  Mam nadzieje, że rozwiałam sprawę pamiętnika i po co Zayn szuka ojca Leilli. Jednak pozostaje sprawa Will'a. Ale tego dowiecie sie w drugiej części także bądźcie cierpliwi :) Znów pojawił sie wątek Matta :D Jak myślicie czemu James chce chronić przed nim Leille ? :> Czekam na Wasze teorie :D

Rozdziała nie jest idealny, a mój styl nie jest rewelacyjny i pozostawia wiele do życzenia. Ale ciągle sie uczę i staram sie robić to jak na najlepszym poziomie. Mam nadzieje, że Wam nie przeszkadza,że rozbijam tak te perspektywy,że raz jest jednej osoby a raz drugiej. Wydaje mi sie,że tak jest lepiej opisana cała sytuacja. Ale opinie pozostawiam Wam .<3

Dodałam także postać Will'a do bohaterów. < kilk >
Postacie Clifford'a i Hood'a dodam jak bardziej rozwinę ich postacie ;) 

Chciałam bardzo podziękować za szablon @ashtonsbvtt
która zrobiła go dla mnie :* Jesteś wielka .! <3 

Chciałam Was także zarosić na nowe opowiadanie pisane razem z autorka http://close-as-strangers-fanfic.blogspot.com/ . pisany jest on na wattpad'dzie, ale jeśli tam sie spodoba pomyślimy o wersji na bloggera bo z tym jest wiece roboty.
Tu łapcie link. ;) 

Dziękuję za komentarze i wyświetlenie . Jesteście wielcy.<3

Myślę także o założeniu hasztagu na Twitterze XD haha jolo xd Ale to sie jeszcze zobaczy :D


Mam tylko malutka prośbę czytasz = komentujesz = motywujesz 

Pozdrawiam Was bardzo mocno / Mrs.Payne <3

P.S.. Jedzie może ktoś z Was na WWA FILM do Kielc w niedziele (12.10) na 12.00? Jeśli jedzie ktoś z Was to pisze do mnie na DM na moim twitterze. :>