niedziela, 21 września 2014

Rozdział 10 - Birthday.

*** LEILLA POV ***
Obudziłam sie wcześnie rano. Liam jeszcze spał więc postanowiłam,że wyjdę na balkon obejrzeć wschód słońca. Wglądało to naprawdę wspaniale. Usiadłam na drewnianym krześle i okryłam sie kocem. Tu jest naprawdę cudownie, ale trochę mi smutno. Dziś są moje urodziny a ja jestem zdala od rodziny, przyjaciół, znajomych kogokolwiek. Tak jestem tu z Liam'em El i Louisem ale to nie to samo.Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie dotyk czyjejś dłoni na ramieniu.
- Hej słoneczko co ty tutaj robisz?- zapytał Liam.
- Obudziłam sie rano i przyszłam zobaczyć wschód słońca a potem zasęłam.- Wstałam odkładając koc i razem z Liam'em zeszliśmy do kuchni. Eleanor właśnie podawała śniadanie. Po skończonym posiłku udaliśmy się na plażę. Dzień był ciepły i słoneczny. Znaleźliśmy miejsca na leżakach i rozpakowaliśmy nasze rzeczy. Pomimo tak pięknej pogody nadal byłam smutna, ale jak zwykle tego nie pokazywałam. Przykleiłam sztuczny uśmiech i udawałam,że wszytko jest w jak najlepszym porządku.
- Co sie dzieje?- zapytała El gdy chłopaki byli już w wodzie.
- Co.. Nie nic
- Widze, że coś sie dzieje.Mało sie odzywasz,cały czas siedzisz zamyślona. O co chodzi?
- Nie, nic tylko..- wahałam sie czy podać jej prawdziwy powód mojego zmartwienia czy jednak zachować do dla siebie.- Cały czas myślę o tej nasze wczorajszej rozmowie.- skłamałam.
- Nie zadręczaj sie już tym. Naprawdę jesteś bezpieczna, a Twojemu ojcu nic nie jest. Jeśli ja tak mówię to tak jest bo ja mam zawsze racje. Pamiętaj - powiedziała El i ciepło sie do mnie uśmiechałam. Zrobiłam to samo. Oparłam głowę o leżak i patrzyłam jak Liam i Louis bawią sie w wodzie. Widok był naprawdę komiczny. Dwóch dorosłych facetów ganiających sie w wodzie. No komedia. Postanowiłam nie zadręczać sie urodzinami i cieszyć sie tą chwilą. Postanowiłyśmy iść z  El po koktajle z pobliskiej budki. Podczas gdy zamawiałyśmy nasze drinki Louis i Liam przyszli do nas.
- Hej laseczki co porabiacie.- powiedział Louis siadając na krześle przy barze.
- Będziemy tańczyć limbo. Co nie widać?- zapytała złośliwie Eleanor na co ja zaśmiałam sie.
- Ha ha ha bardzo śmieszne kochanie.- powiedział Lou odpychając sie od blatu i kręcąc sie na krześle. Liam podszedł do mnie i objął mnie od tyłu.
- Ja tam bym chętnie popatrzył jak tańczysz.- powiedział
- W innym życiu- powiedziałam złośliwie do Liama. Odebrałyśmy swoje drinki i wróciłyśmy na nasze leżaki a chłopcy poszli trochę poserfować.
Louis i Liam serfują. 
 Znów zaczęłyśmy rozmawiać z El na temat ślubu, który -jak planuje El- ma sie odbyć za miesiąc. To bardzo mało czasu ale chcemy to zrobić jak najszybciej.
- Strasznie sie boje tego ślubu. Kocham Louisa i bardzo tego chce, ale boje sie tego ponownego rozczarowania jakby sie rozmyślił.
- Nie martw sie na pewno się nie rozmyśli. Jakby nie chciał sie, z Tobą ożenić to by Ci sie nie oświadczył.
- Może masz racje- popatrzyła na swój pierścionek zaręczynowy .
- Ja zawsze mam racje.- zaśmiałam sie, a Eleanor mi zawtórowała. Dwie godziny później byliśmy już w hotelu. Okropnie sie spaliłam. Tak to jest jak sie smaruje przyśpieszaczem i nawet na chwile nie schodzi ze słońca. Tym razem zamówiliśmy obiad do apartamentu. Zanim nasze dania pojawią sie w pokoju postanowiłam , że sie wykąpe. Wzięłam szybki prysznic. Włosy związałam w warkocza, oczy lekko pomalowałam.. Założyłam biały top oraz szorty i zeszłam na dół. Chłopcy jak zwykle grali na X-boksie, a El robiła coś w kuchni. Usiadłam na kanapie i zaczęłam szturchać Liama, żeby przeszkodzić mu w grze. W końcu skutecznie mi sie to udało i Louis wygrał. Liam zaczął  mnie łaskotać. Błagałam,żeby przestała, ale on mówił, ze to kara za to, że pomogłam wygrać Louis' owi. W końcu Liam przestał, a ja wykończona walką z łaskotkami usiadłam na kanapie i oparłam sie o ramie Liasia. Chwile potem przynieśli jedzenie. Zabrałam swoja porcje kurczaka z warzywami i usiadłam na kanapie. Obok mnie usiadł Louis. Na przeciwko Liam z El. Jedliśmy ciągle rozmawiając. Oczywiście nie obeszło sie bez ubrudzenia całej kanapy przez Louisa. El ma z nim trzy światy normalnie. Po skończonym posiłku - i posprzątaniu kanapy przez Louisa- wyszliśmy z Liam'em na spacer po mieście. Szliśmy ulicami Teneryfy i podziwialiśmy tutejsze walory. Spacerując zatrzymaliśmy sie przy jednym ze straganów.
- Boże zobacz jaki świetny kapelusz.- krzyknęłam do Liama i zdjęłam kapelusz z wieszaka. Poszłam szybko między pułkami w poszukiwaniu lusterka.
- Wyglądasz prześlicznie.- powiedział chłopak i przytulił mnie od tyłu.
- Podoba Ci sie?
- Ty mi sie podobasz.
- Oj przestań. Ja pytam o kapelusz.
- We wszystkim mi sie podobasz. Nawet jakbyś założyła worek po ziemniakach.
- Słodki jesteś.- pocałowałam go w policzek, a następnie udałam sie do kasy alby zakupić kapelusz. Poszliśmy z Liamem na plażę.. Spacerowaliśmy brzegiem morza i robiliśmy zdjęcia.
Zdjęcie zrobione przez Liam'a.
 Potem Liam wziął mnie na barana i zaczął biec w stronę wody po czym rzucił sie w nią. Jak zwykle zaczęłam krzyczeć. Liam znów złapał mnie i ponownie wrzucił do wody. Wynurzyłam sie a on mnie pocałował. Wyszliśmy z wody i usiedliśmy na pisaku. Liam objął mnie ramieniem.
- Mogę Cie o coś zapytać? - zapytała bawiąc sie palcami jego ręki.
- Tak, jasne- odpowiedział spoglądając na mnie.
-Czym my w ogóle jesteśmy?
- No ludźmi a czym mamy być.- odpowiedział z uśmiechem
- Nie o to mi chodzi. - powiedziałam przewracając oczami.
- Myślę, że parą.
- Jesteśmy?
- A nie?
- Jeśli chcesz. - powiedziałam
-Chce, a ty?
- Ja też.
- No to jesteśmy parą. - powiedział i pocałował mnie. Potem znów wziął mnie na barana i zaniósł do hotelu. Postawił mnie dopiero w naszym apartamencie. Poszłam na górę i postanowiłam,że wybiorę coś na dzisiejszy wieczór, ponieważ Liam powiedział,że zabiera mnie dzisiaj w jedno szczególne miejsce. Wybrałam czarną sukienkę i poszłam sie wykąpać. Nalałam wody do wanny i zanurzyłam sie w niej. Zaczęłam wspominać wcześniejsze urodziny jeszcze z mama. Zawsze robiła mi wielki tort z masą świeczek. Urodzinowe przyjęcia też były super. Zawsze były tematyczne. Raz pamiętam ja był temat cyrkowy i tata chciał przejść po takiej specjalnej równoważni i wpadł twarzą prosto w tort. Cały następny rok sie z niego śmiałam. Ciesze sie, że jestem tu z Liam'em -moim chłopakiem- ale wolałabym tu być z nim w innych okolicznościach. Zawsze miałam pecha ale nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego mi sie przytrafi.

*** ELEANOR POV ***
Siedzieliśmy z Louis'em w restauracji przy plaży i robiliśmy sobie zdjęcia gdy zadzwonił mój telefon.
To dzwonił Liam.
- Halo
- Hej mam wielką prośbę.
- No słucham - powiedziałam
- Pamiętasz jak wczoraj mówiłem Ci o tej imprezie urodzinowej dla Leilli?
- No tak
- I pamiętasz jak mówiłem Ci,że ma przyjechać przyjaciółka Leilli-Stacy?
- No tak.
- To mogłabyś odebrać ja z lotniska bo ja nie dam rady
- Jasne nie ma sprawy. O której?
- Za jakieś 15 min powinien wylądować jej samolot.
- Nie ma sprawy.
- Dziękuje Ci bardzo. Do zobaczenie
- Pa.- rozłączyłam sie i opowiedziała wszytko Louis'owi. Zabraliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy w stronę lotniska. Była 17.45. Z tego co mówił Liam to samolot ląduje o 18.00. Złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy na lotnisko.  Dotarliśmy na miejsce i poszliśmy do jednego ze stanowisk zapytać sie gdzie ląduje samolot z Londynu. Kobieta w średnim wieku z kręconymi rudymi włosami pokierowała nas na odpowiednie miejsce.  Równo o 18.00 samolot wylądował i po 15 min odnalazłam przyjaciółkę Leilli w tłumie. Pamiętałam ją ze zdjęć, które pokazywała mi Leilla.
Stacy.
- Hej ty musisz być Stacy prawda? - powiedziałam do dziewczyny uśmiechając sie,.
-Tak miło mi- powiedziała podając mi rękę i przyglądając mi sie.
- Eleanor również mi miło. To jest Louis.- również podała mu rękę.- Chodźmy do hotelu tam Ci wszytko wytłumaczę. W taksówce opowiedziałam jej o imprezie. Dotarliśmy do hotelu. Wiedziałam,że Liama z Leillą tam nie będzie bo o 18 miał ją zabrać na kolacje. Nawet nie wiedziała, że on jest tak romantyczny. Widać, że ona go uszczęśliwia.Usiadłyśmy na kanapie.- To może zacznę od tego dlaczego tutaj jesteś. Więc. - powiedziałam- Na pewno wiesz, ze ojciec Leilli ma problemy. Musieliśmy ją tutaj przywieść ze względów bezpieczeństwa. Nic jej tutaj nie grozi. Jest naprawdę pod wspaniałą opieką, Liam sie nią naprawdę dobrze opiekuje.
- A kim on dla niej jest?- zapytała Stacy
- Z tego co wiemy to jej chłopakiem. Ale to chyba nie oficjalne dlatego pewnie Ci nie mówiła. Wiem,że to jest dziwna sytuacja ale naprawdę jej nic nie grozi.- Stacy trochę złagodniała.Wiedziałam,że to jej nie uspokoi i będzie chciała pogadać z Leillą. To jest nieuniknione. Na rozładowanie napięcia zapytałam jak minęła jej podróż, jak długo znają sie z Leillą i inne takie pierdoły. Widać,że chyba zmieniała zdanie co do nas. Potem pokazałam jej łazienkę i sama poszłam sie szykować.

*** LEILLA POV ***
Wyszłam z wanny i otuliłam sie ręcznikiem. Wysuszyła włosy i lekko je zakręciła, Umalowałam sie i poszłam sie ubrać. W domu panowała cisz. Zeszłam na dół. Liama nie było. Dziwne. Wróciłam do pokoju. Założyłam sukienkę,, buty i zaczęłam szukać telefonu. Odnalazłam go zawalonego rzeczami w łazience, Odblokowałam go. Nie było tam ani jednej wiadomości. Nawet od Stacy. Wszystkiego najlepszego Leilla powiedziałam do siebie i westchnęłam. Zablokowałam go ponownie i schowałam do torebki. Zeszłam na dół bo usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Do apartamentu wrócił Liam z bukietem czerwonych róż. Ubrany był w czarny garnitur.
Podszedł do mnie i wręczył mi je. Były cudowne.
-A za co to?- zapytałam
- Taki mały prezent na urodziny. Wszystkiego najlepszego mała.- pocałował mnie. Odłożyłam róże do wazonu i wszyliśmy z domu. Poszliśmy do restauracji, która mieściła sie w penthousie w jednym z hoteli. Usiedliśmy przy stoliku przy samych barierkach dzięki czemu mieliśmy widok na całe miasto. Restauracja ta przystrojona była kwiatami i papierowymi lampami.Na stolikach stały wazony z ciętymi kwiatami i świeczkami.  Kelner przyniósł nam menu. Zamówiliśmy na przystawi owoce morza, na danie główne jagnięcinę, a na deser lody. Po skończonym posiłku poszliśmy na spacer po promenadzie. Było naprawdę cudownie. Mimo tego wszystkiego nawet zaczęłam sie cieszyć, że spędzam te urodziny właśnie z nim. Liam jest wszystkim tym czego potrzebuje. Kocham go.  Mimo tak krótkiego czasu naprawdę go kocham. Może to śmieszne,bo takie rzeczy dzieją sie tylko w filmach gdzie dziewczyna zostaje porwana i zakochuje sie w swoim porywaczu, ale naprawdę go kocham. I czuje, że on mnie też. Z Matt'em nigdy sie tak nie czułam. Usiedliśmy na ławce.
- Skąd wiedziałeś, że dziś mam urodziny?- zapytałam wtulają sie w jego ramie.
-Pamiętasz jak byliśmy jeszcze w Whitby i wiozłem Cie na spacer nad jezioro. To tam mi powiedziałaś.- objął mnie ramieniem.
- Dziękuje - powiedziałam i uśmiechnęłam sie w górę.- Naprawdę Ci dziękuje. Za wszytko. Za to,że jesteś.- pocałowałam go. Gdy zaczęło sie już ściemniać udaliśmy sie do clubu na plaży.Przeszliśmy przez bramki i Liam zaprowadził nas przed jakieś mosiężne drzwi. Nie wiedziałam o co chodzi. Liam oparł sie o ścianę i powiedział, żebym je otworzyła. Spełniłam jego polecenie. W środku było ciemno. Nadal nic nie rozumiałam. Liam oparł sie o framugę. Ta cała sytuacja zaczynała mnie irytować. Nagle światła w pomieszczeniu zapaliły sie co trochę mnie oślepiło. Przetarłam oczy i usłyszałam głośnie  'NAJLEPSZEGO'. Nie wierzyłam własnym oczom. W pokoju stali El, Lou, Harry, Niall, Kate Mon oraz
- STACY.!- krzyknęłam i rzuciłam sie na przyjaciółkę.
- Najlepszego kochanie.- przytuliła mnie. Następnie podeszłam do reszty. Harry otworzył szampana i rozlał go do kieliszków stojących na stole, a następnie rozdał je każdemu. Usiedliśmy na kanapach. Niedługo potem Liam i Kate przynieśli tort i podali mi go. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Byłam taka szczęśliwa. Pokroiłam go i podałam każdemu po kawałku
. Gdy wszyscy już zjedli tort poszłam tańczyć z Harry'm. Musze przyznać, że jest naprawdę świetnym tancerzem. Następnym, który porwał mnie do tańca był Niall. Strasznie mnie wymęczył ale podobało mi sie to, Resztami sił zatańczyłam z Louis'em. Wróciliśmy do loży. Tam wszyscy wręczyli mi prezenty. Od razu sie rozkleiłam. Wszyscy byli tacy kochani. Nikt mnie praktycznie nie zna, a traktują mnie prawie jak rodzinę. Ostatnie podeszła do mnie Stacy. Wręczyła mi prezent i powiedziała, że chce pogadać na osobności. Wyszłyśmy przed club i usiadłyśmy na piasku.
- Co to ma być?- zapytała Stacy z kamienną twarzą. Byłam zdziwiona i zdezorientowana bo jeszcze kilka chwil temu była zadowolona i roześmiana żartami Harry'ego.
- No impreza urodzinowa.
- Nie o to mi chodzi. Dobrze wiesz o co mi chodzi. - krzyczała,- W środku nocy dzwoni do mnie jakiś typ z twojego telefonu, mówi mi, że jesteście sobie na Teneryfie bo twój tata ma problemy i musiał Cie tu przywieść. Mam sie nie martwić bo jest z tobą wszytko w porządku, po czym proponuje mi przyjazd na Teneryfę na imprezę urodzinową. Gdyby nie to, że jesteś moja najlepszą przyjaciółką nigdy bym tu nie przyjechała. Wysiadam na lotnisku przychodzą po mnie jakaś laska z typem zabierają mnie do jakiegoś apartamentu i  wreszcie tam mi łaskawie mówią, że ma sie nie martwić, że ten typ co do mnie dzwonił to twój chłopak - dzięki, ze mi powiedziałaś- że wszytko jest w jak najlepszym porządku ALE musieli Cie tu wywieść. Leilla czy Ciebie już do końca porąbało. W co ty sie wpakowałaś. - nie wiedziałam co ma jej powiedzieć. Chwile milczałam po czym stwierdziłam, że wyznam jej całą prawde.
- Uspokój sie. Nic mi przecież nie jest. Naprawdę jest okey ze mną, Prawda jest taka, ze mój ojciec ma jakieś problemy a ja nie wiem jakie, Nie wiem nawet gdzie on jest, czy żyje. Liam przywiózł mnie tu, ponieważ jakiś psychopata chce mnie porwać bo myśli, ze ja wiem gdzie on jest. Oni naprawdę mi pomagają.
- To czemu nic mi nie powiedziałaś.
- Bo nie mogłam, a poza tym sie bałam, że Ci sie coś stanie, że nie daj boże i Ciebie  porwą.- przytuliła mnie. Miałyśmy już wracać go clubu gdy podeszli do nas jacyś dwaj faceci.
- Co tak piękne dziewczyny jak wy robią same przed clubem? - zapytał blondyn o niebieskich oczach.
- Właśnie wracają do środka.- powiedziała Stacy zimno. Drugi z nich o burzy kręconych włosów, na których miał założona bandamkę ze workiem nie mal mordercy przyglądał mi sie. Poprawiłam sukienkę i już miałyśmy odchodzić gdy właśnie ten facet załapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Próbowałam sie uwolnić ale na próżno. Drugi złapał Stacy.
- Myślę, że idziecie z nami- syknął mi do ucha. Zaczęłam sie szarpać ale napastnik złapał mnie wpół i przerzucił przez ramie.I zaczął biec jak najdalej od clubu. Powtórka z rozrywki. Krzyczałam ale na próżno, bo napastnik zakrył mi twarz swoją wielką dłonią. W końcu przestałam sie wyrywać bo zdałam sobie sprawę,że i tak mi to nie pomoże. Nigdzie nie widziałam Stacy. W końcu napastnik postawił mnie. Drugi z nich przybiegł zdyszany do nas. - Gdzie masz ta drugą.- zapytał chłopak z bandamką.
- Wyrwała mi sie i uciekła.
- Hemmings idioto czy tu musisz wszytko spieprzyć- krzyczał. Juz miał sie rzucić z pięściami do niego gdy przypomniał sobie o mnie.- Dobra nie ważne, dobrze, że, mamy ciebie złotko. Will na pewno sie ucieszy. A teraz nie próbuj żadnych sztuczek bo zabije cie na oczach przechodniów- odsunął swoją bluzę i pokazał mi pistolet. Przeraziłam sie. On jest jakimś psychopatą. Nie dziwie sie, ze pracuje dla Will'a. Złapał mnie za rękę i wprowadził w tłum ludzi. Szliśmy uliczkami miasta gdy nagle stanęliśmy przy jednym z domów. Chłopak nazwany wcześniej Hemmings'em otworzył samochód. Z tego co zdążyłam zauważyć na pewno nie był jego. Najzwyczajniej w świecie go ukradł. Byłam cała sparaliżowana strachem. Wiedziała, że gdy tylko spróbuje sie wyrwać zabiją mnie.
- Ash.! Spójrz.- blondyn wskazał na postacie wybiegające z uliczki. Rozpoznałam tam Niall'a. Wreszcie nadziej obudziła sie w mnie.
- Kurwa. Wsiadajcie.- i wepchnął mnie do samochodu po czym zaczął strzelać w ich stronę. Odjechaliśmy z piskiem opon. Usłyszałam jeszcze kilka strzałów. Jechaliśmy w stronę lotniska. Zaparkowaliśmy na parkingu. Jak kulturalnie. Napastnicy wyciągnęli mnie z samochodu i chłopak zwany Ash'em przerzucił mnie przez ramie i zaczęła biec. Zobaczyłam Harry'ego, Louisa,  Kate, El i  Stacy biegnących w naszą stronę. Hemmings zaczął strzelić do nich. Ash także. Stacy została ranna. El natychmiast do niej podbiegła. Łzy napłynęły mi do oczu. Własnie przed tym chciałam ją chronić nie mówiąc jej prawdy. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy na lotnisku przy jednym z helikopterów. Napastnicy wrzucili mnie na pokład. Już mieli przygotowywać sie do startu gdy usłyszałam głos Harry'ego.
- Ashton Irwin- chłopak wychylił sie.
-We własnej osobie, Pozdrów Zayn'a bo ona już jest nasza.- Przyciągnął mnie przed siebie. - Przypatrz sie dobrze Styles bo następnym razem kiedy ją zobaczysz to będzie na jej pogrzebie - krzyczał napastnik. Hemmings uruchomił silnik helioterapia.Unieśliśmy sie w górę.
- Twoje niedoczekanie. - krzyknął Harry i w tej chwili strzelił w naszą stronę. Kula trafiła Ashton'a w ramie. Napastnik załapał sie za nią i przez przypadek wypychając mnie z pokładu. Próbował mnie złapać ale było już za późno bo spadłam w dół. Naszczacie odległość nie była wysoka i tylko sie lekko poturbowała. Ashton chciał skoczyć za mną ale nagle pojawił sie Niall i strzelił do niego. Harry podbiegł do mnie. Napastnicy odlecieli. Krzyczeli jeszcze, ze to nie koniec. Harry wziął mnie na ręce i wyniósł mnie z pasów startowych.
- Co ze Stacy?- zapytałam
- Nic jej nie jest. Kula ją tylko drasnęła. - uśmiechnął sie do mnie.
- Co to było?
- To były 'psy' Will'a. Jak widzisz chcieli cie porwać ale im sie to nie udało.- po chwili przybiegł Liam. Od razu rzuciłam sie na niego.
- Jak dobrze, że nic cie nie jest.- pocałował mnie.
- Musimy iść. Wracamy do Whitby- powiedział Harry.
- Co ?!. Posrało Cie chcesz tam wywrócić.- protestował Liam
- Tak. tam będzie bezpieczniejsza.- Po tych słowach bez większych protestów  udaliśmy sie do odprawy lotniskowej. Odnalazłam tam Stacy z El. Przytuliłam ją. Miała tylko lekko okaleczone ramie, a poza tym nic jej nie było. Nikt sie nie odzywał. Niedługo przed naszym lotem przyszła Monica z naszymi dokumentami. Jedyną osobą, która gadała była Kate. Ale ona chyba tak reagowała na stres. Ja byłam cały czas przytulona do ramienia Liama. Modliłam sie, żeby jak najszybciej być w domu.


_________________________________________________________
Witajcie Kochani.!
Jak zwykle spóźniona, ;( Przepraszam.
No ale nic mamy nareszcie 10. :D
Niedługo będzie koniec części pierwszej.;( Ale nie martwicie sie jeszcze więcej będzie sie działo części drugiej.;) Ta część będzie miała jeszcze około dwóch rozdziałów. Mam nadzieje,że sie Wam podoba ;> 
Jak myślicie co sie będzie działo w Whitby?, Co ze ślubem i ze Stacy? Zostanie z nimi czy odejdzie ? Piszcie jestem ciekawa waszych teorii. :)

 W poście " Bohaterowie" pojawiły sie już nowe postacie <klik>

Jak zwykle chciała podziękować za komentarze i wyświetlenia, których jest już prawie 3000 :D :D Nie macie pojęcia jak bardzo sie ciesze <3 Kocham Was <3 

Zapraszam również na bloga przyjaciółki. < klik > 

Mała prośba CZYTASZ=KOMENTUJ

Pozdrawiam Was gorąco MRS.PAYNE.

5 komentarzy:

  1. Boski!!!!
    Juz się nie mogę doczekać next'a!!!
    Weny życzę!!!
    Claudia xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział (przepraszam za wyrażenie), ale to jedyne mocne słowo, które opisuje ten blog. Przepraszam, że nie komentowałam, ale wiedz że czytam. <3 Teraz na pewno będę. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz na pewno będę komentować. Jesteś genialna. <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Bożee jakby nie było Hemmo to wszystko by sie potoczyło ok i by ją porwali. Wiem, dziwne ale po prostu chcę żeby ją porwali. Wcale nie dlatego, że wiem co sie bedzie dzialo dalej i juz sie nie moge doczekać :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :-D
    To opowiadanie jest coraz lepsze, czekam na następne rozdziały :-*

    http://right-now-one-direction.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń