wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 12- Deadly Danger.

W zakładce Bohaterowie pojawiły sie nowe postacie ;) <klik >

Muzyka do połowy rozdziału. < klik>  (reszta pojawi sie w dalszej części rozdziału )
__________________________________________________________
- Jak to Liam jest w szpitalu ?- zapytałam przerażona. Łzy zaczęły cisnąć mi sie do oczu.
- Nie wiem. nie mam pojęcia. Louis zadzwonił,że mamy przyjechać do szpitala. - Taksówka właśnie podjechała. Wsiadłyśmy do niej. El podała masze miejsce docelowe. Całą drogę nic sie nie odzywałam. Miałam przed oczami najstraszniejsze scenariusze. Bałam sie,że to kolejny atak Will'a. Nie chce,żeby przez mojego ojca cierpiały osoby, które nie mają z tym nic wspólnego. Szczerze mówiąc to ja też nie wiem co ja mam z tym wspólnego. Po 15 min byłyśmy już w szpitalu. Prawie podbiegłam do recepcji i zapytałam o Liama. Recepcjonistka pokierowała nas do odpowiedniej sali. Chłopcy byli w środku. Liama z nimi nie było.
- Co.. co z nim?- wydukałam powstrzymując łzy. Niall widząc mój stan zaczął sie śmiać. Eleanor była zdezorientowana tak samo jak ja. Posłałam im pytające spojrzenie.
- Z czego sie tak śmiejesz- warknęła El wyraźnie zirytowana tą całą sytuacją
- Liam złamał tylko rękę. Poszli go poskładać. - powiedział Harry ukrywając swoje rozbawienie naszym stanem. Stałam tam jak osłupiała. Prawie zeszłam na zawał a oni tak porostu sie śmieją. Spojrzałam na El. Myślałam ze rozszarpie ich gołymi rękami. Wyszła z własnego wieczoru panieńskiego tylko dlatego,że tamten debil złamał sobie rękę.
- Jak on to zrobił?- zapytałam sie próbując sie uspokoić.Usiadłam na łóżku szpitalnym i rozejrzałam sie po pomieszczeniu. Ściany były całkiem białe, trochę jak w jakimś psychiatryku. Na oknach wisiały ciemno zielone zasłony. Jasne światła oświetlały pokój. Oprócz nas nikogo nie było na sali.
- Może niech Ci to Liaś wyjaśni jak wróci- zaśmiał sie znów Niall. Po pół godzinie gdy atmosfera zrobiła sie już normalna wrócił Liam w z ręką  od łokcia w dół w gipsie. Od razu zerwałam sie na równe nogi i podeszłam do lekarza.
- I co z nim?- zapytałam
- Jest dobrze. Reka nie była bardzo złamana, więc nie wymagała operacji. Proszę przyjść na zdjęcie gipsu za 4 tygodnie. Dobrej nocy. - powiedział lekarz i wyszedł z sali.
- Coś ty do cholery robi?- zapytałam prawie krzycząc do Liama
- No wiesz...jakby ci to powiedzieć... - jąkał sie Liam. Myślała,że Niall zaraz zacznie tarzać sie ze śmiechu.
- Jak sie nie umie tańczyć to sie za to nie bierze- wtrącił Louis opanowując śmiech.
- Słucham ? -zapytałam z niedowierzanie krzyżując ręce na piersi.
- No bo chciałem tak stanąć na głowie jak ci breakdance'rzy i jakoś tak upadłem i złamałem rękę.- powiedział i spuścił głowę wyraźnie skruszony- nie chciałem Cie martwić.- Niall położył sie na stojącym obok niego łóżku i zaczął sie śmiech prawie na cały szpital. Louis mu zawtórował, a Harry nadal starł sie wyglądać tak jakby sie nie śmiał chociaż wcale tak nie było. Opadły mi ręce normalnie. Nie wiem jak można być tak dziecinnym i głupim. Przecież on ma dwadzieścia jeden lat.
- Czy  ty jesteś głupi czy głupi ?- zapytałam podpierając boki rękami.
- Oj no przepraszam mała- podszedł do mnie i chciał mnie pocałować ale odsunęłam sie od niego. - No ej - wydął dolną wargę.. Dałam mu kuksańca w ramie. Zaraz potem wszyscy udaliśmy sie do taksówek i wróciliśmy do domu co oznaczało, że wieczór panieiski i kawalerski połączył sie jedną imprezę.

~ * ~
Obudziłam sie na totalnym kacu . W głowie pustka a w buzi Sahara.Postanowiłam,że zejdę do kuchni po szklane wody i odrazu wezmę tabletkę na ból głowy. Wstałam z łózka i założyłam moją ulubioną ciepłą bluzę po czym udałam sie na dół. Wchodząc do salonu zobaczyłam Liam'a śpiącego na kapie, Louis'a na podłodze i Niall'a na trzech złączonych krzesłach. Widać impreza sie udała. Zaśmiałam sie cicho pod nosem i ruszyłam w stronę kuchni. Wyjęłam tabletki z szafki oraz kubek po czym nalałam sobie wody i połknęłam lek. Następnie wróciłam do swojego pokoju i poszłam spać
           Obudziło mnie pukanie, a wręcz walenie do drzwi. Niechętnie zwlekłam sie z łóżka i poszłam otworzyć drzwi. Stała w nich Stacy. Ubrana była w jeansową koszule i getry. Przetarłam oczy i wpuściłam ją do pokoju.
- Co chcesz? - zapytałam kładąc sie z powrotem do łóżka.
-Ubieraj sie jedziemy do Londynu
- Co? Po co? Nie chce głowa mi pęka
- Trzeba było tyle nie pić. No już ubieraj sie. Musisz pomóc mi wybrać sukienkę na wesele, a poza tym już od dawna nie byłyśmy nigdzie razem.- z niechęcią zwlekłam sie ponownie z łóżka. Stacy miała racje już od jakiś 3 miesięcy nie wychodziłyśmy nigdzie razem, ale włóczenie sie z nią po sklepach na kacu nie jest moim marzeniem. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej szarą bluzę, dresy i top. Stacy mruknęła z niezadowolenia. Posłałam jej pytające spojrzenie.- Ubierz sie ładnie.
- Po co? Idziemy tylko do galerii. Nie mam zamiaru sie stroić. - powiedziałam zirytowana i zamknęłam szafkę.
- Dziekan chciał,żebyś przyszła. Nie mówiłam Ci?
- Nie
- To mówię teraz no już ruszaj sie.- Stacy wyszła a ja podeszłam ponownie do szafy. Nie chciałam tam jechać. Rozmawiałam z dziekanem przez telefon i powiedziałam, że biorę urlop. A poza tym dzisiaj są wykłady a ja wolałabym nie spotkać Matt'a. Zaczęłam szukać jakiegoś sensownego ubrania. Nie chciałam sie bardzo stroić ale nie chciałam też wyglądać jak lump. Z tego co zdążyłam zauważyć na dworze była dosyć zimno. Biegałam po całym pokoju szukając ubrań. Część miała w szafie ( bo zdążyłam sie rozpakować po tym jak Zayn powiedziała,że zostanę tu na dłużej), część miałam jeszcze w torbach. Nagle do mojego pokoju przyszedł Liam z tacą tostów i świeżo parzoną kawą. Woń tych przysmaków rozniosła sie momentalnie po pokoju. Chłopak usiadł na łóżku z tacą na kolanach. Uśmiechnęłam sie mimowolnie. Pomimo tego,że ma złamaną rękę pofatygował sie z tym wszystkim na gorę. Wiedziałam,że to nie on zrobił to śniadanie tylko Maria ale i tak byłam mu bardzo wdzięczna.
- Głodna? - zapytał i podał mi kubek z kawą. Od razu po niego sięgnęłam przy okazji zgarniając tosta. Upiłam łyk trunku i powróciłam do mojej poprzedniej czynności rzucając na ziemie kolejne ubrania. - Mała co robisz? -zapytała Liam przyglądając mi sie uważnie.
- Mam jechać ze Stacy do Londynu na zakupy. - powiedziałam podchodząc do lusterka z potencjalnie wybranym strojem.
- I to wymaga takiego strojenia? - zaśmiał sie chłopak
- Ha ha ha bardzo śmieszne- rzuciłam go bluzką.- Potem mamy iść do dziekanatu. Musze wyglądać ładnie.
- Dla mnie ze wszystkim wyglądasz ładnie. A zwłaszcza nago. - wywróciłam teatralnie oczami. Liam wstał i objął mnie w pasie. Zaczął rękami delikatnie jeździć po moich plecach. - Kocham twoje ciało. -wyszeptał
- Tylko moje ciało?- zapytałam udając zirytowaną.
- Nie. Nie tylko. Kocham twoje włosy, i to jak je odgarniasz gdy jesteś zdenerwowana.- pocałował mnie we włosy - Twoje oczy i to jak błyszczą gdy jesteś szczęśliwa, twój nosek i to jak sie marszczy gdy sie irytujesz.- pocałował mnie w czubek nosa. - A najbardziej kocham twoje usta i ich smak. - pocałował mnie namiętnie Była taki kochany. Minęło tylko 3 miesiące a ja jestem w nim mega zakochana. Jest jedyną osobą, która mnie uszczęśliwia. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nasz pocałunek przerwało pukanie do drzwi. Oderwaliśmy sie od siebie. Liam wrócił na łóżko a ja zaczęłam szukać innej koszuli. Jakby nic sie nie stało. Do pokoju weszła Stacy.
- Długo jeszcze?- zapytała- Dziekan jest do 15 a jest już 11. Nie zapominaj,że musimy jeszcze tam dojechać.
- Mogę was zawieść- zaproponował Liam. Uśmiechnęłam sie do niego.
- Nie nie trzeba Liam - Stacy posłała mu uśmiech. Nie wiem czy był do końca szczery. - Poproszę Harry'ego. Ale dzięki. - znowu sie uśmiechnęłam i wyszła z pokoju.
- Chyba mnie nie polubiła.- powiedział brunet jedząc tost.
- To nie tak,że Cie nie polubiła. Ona jest bardzo specyficzną osobą. Po prostu poznała Cie w niekoniecznie odpowiednich dla  niej okolicznościach Wczoraj też inteligencją sie nie popisałeś. Ale nie martw sie na pewno zmieni do Ciebie zdanie.Ja sie już o to postaram - wyszczerzyłam sie do niego. Chłopak pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju. Zabrałam swoje rzeczy i udałam sie do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Umalowałam sie lekko a włosy wysuszyłam i wyprostowałam. W końcu założyłam zwykłą białą koszule, a rękawy podwinęłam. Na to założyłam płaszczyk bo robi sie pochmurnie co oznacza,że będzie padać. Na nogi założyłam zwykłe czarne rurki i botki na koturnie. Zapakowałam do torby telefon, różne papiery, które muszę zawieść na uczelnie, portfel i zeszłam na dół. Stacy i Harry'ego nie było na dole co oznaczało,że są już w samochodzie i pewnie Stacy już jest mega wkurzona. Pożegnałam sie szybko z Liam'em i Eleanor i wybiegłam z domu. Gdy tylko wsiadłam do samochodu Stacy spiorunowała mnie wzrokiem. Szepnęłam tylko przepraszam i odjechaliśmy.  Harry ubrany był w czarną kurtkę a na głowie miała przewiązane coś w stylu chustki albo bandamki przez co jego loczki były lekko schowane. Podróż minęła szybko bo Harry tak samo jak i Louis nie przestrzega przepisów. Swoją drogą ciekawe czy oni w ogóle dostają mandaty. Równo o 14 byliśmy już na miejscu. Pożegnałyśmy sie z Harry'm i szybko poszłam do dziekanatu. Tam podpisałam papiery o urlop dziekański zamieniłam kilka zdań z dziekanem i obiecałam,że w przyszłym roku wrócę na studia, chociaż sama nie byłam pewna tych słów. Wychodząc z gabinetu byłam tak zamyślona,że nawet nie zauważyłam,że drzwi przede mną otworzyły sie i uderzyły mnie z impetem.
-Patrz jak łazisz idioto- krzyknęłam i podniosłam sie z ziemi. Spojrzałam na chłopaka i zaniemówiłam. To był Matt. Zrobiłam sie blada.
- I znowu sie spotykamy sie w tej samej sytuacji- uśmiechnął sie do mnie. Podniosłam szybko torebkę z ziemi i chciałam wyjść ale Matt złapał mnie za rękę. - Ej Li gdzie idziesz. tak dawno sie nie widzieliśmy ile to już minęło. Rok? Czy więcej. - uśmiechnął sie  do mnie szarmancko. Dupek. Nadal nic nie mówiłam. - Szkoda,że rozstaliśmy sie w takich okolicznościach, gdybym tylko wiedział, że twoja mama...
- Nie kończ- warknęłam- Doskonale widziałeś. Dzwoniłam do Ciebie, pisałam. A Ty nic. Jesteś zwykłym dupkiem. Ale teraz sie ciesze,że nie jesteśmy razem bo teraz jestem w naprawdę szczęśliwym związku, z chłopakiem, który naprawdę mnie kocha, a nie chce tylko jednego.
- Wtedy jakoś nie protestowałaś i wcale nie odmawiałaś.- znów uśmiechnął sie do mnie. Miałam go dość. Czułam jak sie w mnie gotuje. Wyrwałam rękę z jego uścisku i wściekła opuściłam dziekanat. Razem ze Stacy wsiadłyśmy do autobusu, który zawiózł nas do centrum po drodze opowiadając jej wszystko.
- Ale cham. Strzeliła bym go w mordę. Jak on mógł tak powiedzieć. Jak on może mieć taki tupet. Jak ty mogłaś z nim być. A tak go lubiłam.- mówiła Stacy wchodząc do Galerii. Przez cały nasz wypad na zakupy byłam nieobecna. Błądziłam myślami zagłębiając sie w swoją przeszłość. Matt dobrze wiedziała,że coś sie stało mamie. Nie wierze,że on tak powiedział. Strasznie sie zmienił przez ten rok. Ale najbardziej zastanawiające było po co wrócił. Stojąc w przymierzali razem ze Stac usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Odblokowałam ekran i zobaczyłam sms'a. To pewnie od Liama. Rozwinęłam pasek i zamarłam.
Simon
Powiedziałam Stacy,że muszę iść na chwile do domu i,że jak odbierze ją Harry niech przyjadą po mnie do domu. Bez większych protestów dziewczyna zgodziła sie. Szybko wyszłam z galerii i udałam sie na postój taksówek. Stamtąd pojechałam prosto do mojego domu. Nie miałam kluczy ale wiedziałam, że ktoś będzie w domu bo Margaret- moja gosposia- mieszka tam z rodziną.Zapłaciłam taksówkarzowi i weszłam przez bramę. Czułam sie tu  tak dobrze a jednocześnie bałam sie, że ktoś mnie zobaczy i narażę tym samym nie tylko siebie ale i wszystkich mieszkańców mojego domu. Zadzwoniłam dzwonkiem. W drzwiach ukazał mi sie Simon- 19 letni syn Margaret-.Mieszkaliśmy razem w sumie od zawsze ale na początku nie darzyłam go wielką sympatią. Jak miałam 16 lat wyznał mi miłość ale go odrzuciłam. Sama nie wiem czemu.Słodki chłopak z gitarką. nie to nie dla mnie.Teraz jest dużo lepiej. Można rzec,że sie przyjaźnimy. Gdy nawet Stacy nie umiała mi pomóc on zawsze wiedział co powiedzieć i co zrobić,żeby wybawić mnie z opresji. Zawsze sie śmiejemy ,że jest moim rycerzem na białym koniu. Gdy sie rozstałam z Matt'em to właśnie on zbierał mnie zajebaną z chodnika przed domem. On od początku odradzał mi tego związku ale jak głupia słuchałam Stacy. Nie widziałam sie z Simon'em odkąd zostałam porwana. W zasadzie nawet sie nie zastanawiałam czemu nie dzwonił. Może i on łyknął tą bajeczkę o wyjeździe,albo był zastraszany. Musze z nim o tym pogadać. Ale nie dziś.
- Le, Le, Leilla.- powiedział ze zdziwieniem
- Nie Duch święty. Wpuścisz mnie do MOJEGO domu?- powiedziałam z naciskiem na mojego. Chłopak odsunął sie. Miał on blond włosy z grzywką opadającą na czoło i niebieskie oczy. W progu zdjęłam płaszcz i zostawiłam rzeczy na komodzie.- Zaraz przyjdzie tu Matt. Wpuścisz go.- nakazałam i udałam sie do swojego pokoju.Chłopak coś jeszcze krzyczał z korytarza ale zignorowałam to i weszłam do pokoju. Biało-różowe ściany, wielkie łóżko z mnóstwem poduszek, wielka szafka na książki, wielka szafa, toaletka i wielki biały dywan. Uwielbiam go. Od razu rzuciłam sie na wielkie łóżko. Tak bardzo kocham zapach tej pościeli. Strasznie chciałabym tu wrócić. Nie zostałam sama w pokoju bo zaraz na łóżko wskoczyła 3 letnia Marnie.
Marnie.
- Leia.!! Tak bardzo tęskniłam za Tobą, wiesz. Zostaniesz już w domu?- spojrzałam sie na mnie swoimi dużymi niebieskimi oczami. Miała ona proste blond włosy. Uśmiechałem sie do niej ciepło i przytuliłam ją.
- Ja też za tobą tęskniłam Mar. Ale narazie przyszłam tu tylko na chwile.- dziewczynka wtuliła sie w mnie. Traktowałam ją jak siostrę. Naprawdę. Zawsze jej pilnowałam, na początku ze straszną niechęcią ale mama zawsze mnie zmuszała. Z czasem jak Marnie podrosła zaczęło być coraz lepiej.Zabierałam ją ze sobą do Stacy czy na zakupy. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo. Tak mieszkał tu  Simon ale nigdy nie traktowałam go jak brata. Bardziej jak bardzo dobrego przyjaciela. Może byłoby inaczej gdyby sie w mnie nie zakochał. Chwile potem zeszłyśmy z łóżka i razem z Marnie wybrałyśmy coś żebym mogła sie przebrać. Zabrałam jeszcze parę rzeczy i zeszłyśmy do salonu.Nic sie nie zmieniło. Tak jak zawsze pachniało drewnem, a kominek był rozpalony. Ogień wesoło odbijał sie o obrazy powieszone na ścianach. Nad kominkiem były zdjęcia  moje i rodziców. Tęsknie za nimi strasznie. Ciemno brązowa sofa idealnie współgrała ze szklanym stolikiem do kawy. Jak dobrze być w domu. Z tego co zauważyłam był tam tylko Simon i Marnie. Rozległ sie dzwonek do drzwi. Nakazałam Simonowi zabrać Mar i poszłam otworzyć drzwi. Stał tam Matt.
- Załatwmy to szybko. Oddaj mi notes.
- Czekaj Czekaj. Nawet mnie do domu nie zaprosisz.? Może jakaś herbatka.
-Nie.- ucięłam krótko.
- Oj nie złość sie tak. Złość piękności szkodzi, a Ty nie masz już czym szastać. A tak na marginesie przytyłaś?- myślałam, ze zajebie mu w twarz. Spokojnie Leilla. On chce cie tylko sprowokować.
- Oddaj to co moje i zjeżdżaj.
-Nie tak łatwo Li.- uśmiechnął sie szyderczo i szedł do środka. Zamknęłam drzwi i poszłam za nim do salonu. Chłopak usiadł na kanapie dzięki czemu miałam czas,żeby mu sie przyjrzeć. Nic sie nie zmienił. Te same czarne włosy, te same niebieskie oczy i ten sam uśmieszek. Stanęłam na prost niego i skrzyżowałam ręce na piersi. Brunet zaśmiał sie.
-Nic sie tu nie zmieniło. - uśmiechnął sie i rozejrzał po pokoju. Potem wstał i podszedł do fotela stojącego pod oknem. - Mmmm... Pamiętam jak na tym fotelu rob...
- Nie kończ. Nie chce tego wspominać.
- Nie mów,że Ci sie nie podobało -oparł sie o parapet.
- Brzydzę sie tym. Brzydzę sie Tobą. Oddaj mi notes i zjeżdżaj.
-Czemu jesteś taka niemiła Miller. Powiedz co sie z nami stało.?
- Co ?- czułam jak sie we mnie gotuje. - Jak to co sie stało. Ty sie stałeś. Dzwoniłam, pisałam, prosiłam Ty odeszłeś ode mnie w najgorszym momencie. I nie mów,że nie wiedziałeś. Ufałam Ci a ty zawiodłeś mnie na całej lini. Coś takiego jest niewybaczalne. Ciesze sie,że zniknąłeś z mojego życia, bo teraz jestem naprawdę szczęśliwa.
-Uwierz mi nie chciałem tego, miałem swoje powodem wiesz,że nigdy bym Cie nie zostawił.
- Nie chce Twoich wyjaśnień. Dobrze,że tak sie stało bo otworzyło mi to oczy na parę spraw. Ciesze sie,że zniknąłeś. Zastanawia mnie jedno. - zamilkłam na chwile a chłopak przybliżył sie do mnie.
Staliśmy dosłownie o metr od siebie.- Czemu wróciłeś. ?Czemu teraz?- Chłopak nic nie powiedział. Położył notes na stoliku i podszedł do mnie. Wpatrywał sie w moje oczy a ja czułam sie sparaliżowana, Nie patrzył na mnie z pogardą tylko z żalem i smutkiem. Podszedł do mnie jeszcze bliżej i staliśmy dosłownie o kilka centymetrów. Matt chciał mnie pocałować wtedy właśnie sie odsunęłam. - Matt nie. To już koniec nie ma nas i nie było.. - Brunet odsunął sie. Widać było w nim smutek.
-Pamiętaj, że pomimo tego wszystkiego możesz na mnie zawsze liczyć. Zawsze.- pocałował mnie w policzek i wyszedł. Pobiegłam na górę i z impetem zamknęłam drzwi po czym rzuciłam sie na łóżko. Matt znowu namieszał mi w głowie. Musze to sobie poukładać. Kocham Liam'a tego jestem pewna. Kiedy on mnie dotyka albo całuje czuje jak przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Przy Matt'cie tego nie czuje. Ale to co mi powiedział, że mogę na niego liczyć, po tym wszystkim co przeszłam....przeszliśmy. Nie nie nie, nie chce mieć z nim nic wspólnego. A może jednak chce....

~*~
*** ZAYN POV***
Siedziałem w domu razem z resztą i borykałem sie z własnymi myślami. Powiedzieć jej czy nie.  Postanowiłem z kimś pogadać. Z chłopakami nie ma szans. Zostały dziewczyny. Z tego co sie dowiedziałem Leilla i Mon pokłóciły sie ostatnio więc odpada. El. Nie ona jej wszytko opowie, a poza tym jest zajęta ślubem. Została Kate. Niechętnie wstałem i poszedłem do niej do pokoju. Jak zwykle wisiała na telefonie. Gdy zobaczyłam nie odrazu odłożyła słuchawek. Wiedziała,że gdy przychodzę do niej to borykam sie z ciężkim problemem. Pomimo tego,że jest blondynką powaliłaby swoją inteligencją niejednego. Opowiedziałem jej pokrótce całą sytuacje z James'em,że jestem jego synem,że Leilla to moja siostra, a moja matka wszystko potwierdziła. Dziewczyna wysłuchała mnie z uwagą i ani razu nie przerwała.
- Nie możesz powiedzieć jej prawdy. To ją zabije.  List możesz jej dać ale nie mów jej ,że jesteś jej bratem. Uwierz mi tak będzie dla niej najlepiej.
- A co jeśli on to napisał w tym liście?- pokazałam na kartkę, którą wyjąłem zza kurtki.
- Jeśli zapyta to powiesz jej wszytko jeśli nie to po prostu zostaw to dla siebie. Naprawdę tak będzie lepiej.
- Może masz racje. - podziękowałem blondynce za rozmowę i wyszedłem z pokoju. Schodząc na dół zobaczyłem, że Leilla, Harry i jej przyjaciółka -której imienia nie pamiętam- już wróciły. Usiadłem na kanapie obok Niall'a. Postanowiłem,że dam jej list teraz.
- Leilla możemy porozmawiać. - zwróciłem sie do dziewczyny siedzącej na kolanach Liam'a.
- Umm tak jasne. - brunetka zgodziła sie i razem udaliśmy sie do jej pokoju. Dziewczyna oparła sie o parapet i uśmiechnęła sie do mnie. - To o czym chciałeś porozmawiać.
- Odnalazłem Twojego Ojca- powiedziałem krótko. Nie chciałem jej owijać z bawełnę.
- Byłeś u Niego? Co z nim? Przyjedzie tu?
- Wszytko w porządku, nie wiem. próbuje go namówić. Tu masz list od niego- podałem jej kartkę.
- Dziękuje.
- To ja już pójle.A i uważaj na Matt'a
- Co? Tak, tak, Jasne, dzięki.- i wyszedłem z pokoju. Jednak nie będę jej o tym mówił. Może to jest napisane w liście. Powiem jej to w odpowiednim momencie.

*** LEILLA POV ***
Odwróciłam sie w stronę okna i spojrzałam na szybę. Małe kropelki deszczu coraz mocniej uderzały w okno. Niczym myśli w mojej głowie. Czemu Zayn nie powiedział mi,że jedzie do Ojca. Pojechałabym z nim. I czemu mam uważać na Matt'a. W ogóle skąd on wie o Matt'cie. Spojrzałam na kartkę, którą trzymałam w rękach. Drżącymi palcami przejechałam po krawędzi kartki. Zaczęłam rozwijać papier, ale ktoś zapukał do drzwi. Przestraszona szybko schowałam kartkę za plecy i usiadłam na parapecie. Do pokoju weszła Stacy.
- Leill ja już jadę to zostawię u Ciebie tą nowa sukienkę i jutro naszykuje sie tu jutro.- uśmiechnęła
Stacy na ślubie.
sie do mnie podchodząc bliżej.
- Umm tak tak jasne.
- Wszytko w porządku?
- Tak tak nie masz sie czym przejmować. To tylko przez ten ślub
- Mhym. Mam nadzieje, że o Nim nie myślisz.
- Ja? Że niby o kim? O Matt'cie Co ty, to tylko przez ten ślub.
- Dobra nie ważne- spojrzała na mnie uważnie.- Ja lecę, trzymaj sie do jutra,- pocałowała mnie w policzek.
- Tak do jutra. Uważaj na siebie. - Stacy wyszła z pokoju. Odetchnęłam z ulgą chciałam jak najszybciej przeczytać ten list. Wyjęłam go zza placów. Dziwie sie, że Stacy tego nie zauważyła. Rozłożyłam kartkę i zaczęłam powoli czytać.
Droga Córeczko.!
Musiałem wyjechać. Nie sądziłem,że to wszytko tak sie potoczy,że zostaniesz... porwana. Ale teraz jesteś bezpieczna. Zayn naprawdę dobrze Cię ochroni. O to nie muszę sie martwić.
Teraz pewnie sie zastanawiasz dlaczego wyjechałem. Otóż złożyło sie na to wiele rzeczy. Musiałem na trochę uciec od rzeczywistości. Sądziłem,że w ten sposób Cie ochronie. Wypłynęła na wierzch nowe fakty dotyczące śmierci twojej mamy. Niektórym osobą nie spodobał sie wyrok sądu i chcą dociec nowej prawdy. Narazie tylko tyle mogę Ci powiedzieć bo nie chcę,żeby ten list wpadł w niepowołane ręce. 
Kochanie niebawem sie spotkamy. Obiecuje Ci to. Nie martw sie wszytko ze mną w porządku. Jeśli tylko przeczytasz ten list koniecznie do mnie zadzwoń chcę sprawdzić czy na pewno do Ciebie dotarł. Nawet jeśli bym nie odbierał. Postaram sie oczywiście to zrobić. bardzo za Tobą tęsknie.
Kocham mocno Tata xx
Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Nic mi w nim nie wyjaśnił ale ciesze sie,że do mnie napisał. Trzęsącymi dłońmi odszukałam telefon i wybrałam numer taty. Modliłam sie w myślach,żeby odebrał. Pierwszy sygnał.... drugi...trzeci....
~ Leilla? Leilla to ty ? - usłyszałam w słuchawce. Usiadłam na łóżku.
~ T..t..t.tak tak to ja. Strasznie za Tobą tęsknie tatusiu. Kiedy Cie zobaczę? - niemal płakałam do słuchawki.
~ Niedługo kochanie, niedługo.
~Ile to jest niedługo.- łkałam do słuchawki.
~ Oj kotku naprawdę niedługo.  . Teraz mów co u Ciebie.
~ Nie mieszkam już w Londynie. Zayn kazał mi sie przeprowadzić do Whitby. Dobrze się mną tu zajmują. Mam także kontakt ze Stacy. Praktycznie o wszystkim wie i...~
~ Masz kontakt z Matt'em- przerwał mi tata
~ Nie..nie mam tzn dzisiaj go spotkałam całkiem przypadkiem na uczelni. Nawet nie chce mieć z nim nic wspólnego. Teraz jestem z Liamem i..
~ Z kim?
~ Tato przestań.! To przyjaciel Zayn'a. Nic mi tu nie grozi.
~ To dobrze. Musze już kończyć odezwę sie niebawem kochanie. Może nawet na Skype. - mimowolnie uśmiechnęłam sie do słuchawki.
~ Naprawdę?
~ Tak naprawdę. Kocham Cie bardzo do usłyszenia.
~ Ja Ciebie też pa. - rozłączyłam sie. Znów sie rozkleiłam. Nie kontroluje swoich emocji, Tak bardzo za nim tęskniłam. Chciałabym móc sie teraz do niego przytulić i powiedzieć jak bardzo go kocham. Niestety to niemożliwe. Jestem pewna,że  mój szloch słychać nawet w Londynie. Długo nie musiałam czekać a Liam, Louis, Niall i Zayn zjawili sie w moim pokoju uzbrojeni w to co było pod ręką. Zayn- mop, Niall- talerz, Louis- lampa, a Liam  w ogromną poduszkę.
 Od razu gdy ich zobaczyłam niemal momentalnie zaczęłam sie śmiać przez łzy. Nie do końca wiem jak oni mieli mnie tym ochronić ale widok był prze komiczny. Widząc mnie w takim stanie - cała rozmazana i napuchnięta od płaczu - zajarzyli,że nic sie nie dzieje i po chwili w pokoju został tylko Liam. Nic nie mówiąc zamknął drzwi i położył sie obok mnie na łóżku. Przytuliłam sie do niego i odrazu zaczęłam płakać. Liam przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. Stwierdziłam,że powiem mu dlaczego płacze. Wiedziałam,że na to czeka ale nie chce naciskać. Po krotce opowiedziałam mu o tacie i o liście. Kwestie z Matt'em pominęłam bo nie chce go denerwować. Powiem mu ale nie teraz.
________________________________________________________________________________
MUZYKA DO DALSZEJ CZĘŚCI ROZDZIAŁU :) <KLIK>
W TEJ CZĘŚCI POJAWIĄ SIE DRASTYCZNE SCENY. CZYTASZ NA WŁASNA ODPOWIEDZIALNOŚĆ. 
_________________________________________________________________________________
~*~
Eleanor i Louis na ślubie.
Nareszcie jest. Dzień ślubu Eleanor i Louisa.  Tyle czekania, przygotowań i nerwów. Do rana siedziałyśmy z dziewczynami u fryzjera i kosmetyczki. Mam na sobie długą czerwoną sukienkę , włosy wyprostowałam i spięłam na bok i tam lekko pokręciłam. Teraz siedzimy już na sali gdzie odbyć ma sie impreza weselna. Samej ceremonii nie pamiętam bo byłam strasznie zestresowana tym wszystkim. Sala jest naprawdę piękna. Musze przyznać,że pogoda nam sie udała bo jest naprawdę ciepło i słonecznie, Ja siedzę przy stole z Eleanor, Louisem Liamem, Harrym, Stacy, Zaynem, Niallem, Kate jej partnerem Scottem oraz Monicą i Garrym. W sumie nie dziwie sie ,że Niall przyszedł sam. Tez nie chciałabym wysłuchiwać ciągłego gadania Mon o swataniu mnie. Przyjaciółka Eleanor Melanie nie mogła przyjść na przyjęcie ale na samej ceremonia oczywiście była. Liam jako pierwszy drużba miał za zadanie powiedzieć parę słów o związku El i Lou. Poprosiłam Kate aby za mnie przemówiła bo nie znam ich na tyle. Po tych przemówieniach przyszedł czas na tort. Wyglądał naprawdę cudowanie i równie dobrze smakował. Następnie El i Lou zatańczyli piękny pierwszy taniec, Później już tylko każdy sie bawił. W między czasie robiliśmy sobie zdjęcia z parą młodą.


*** STACY POV ***
Tańczyłam sobie z Harrym gdy podeszła do mnie Eleanor z Leillą. Byłam strasznie zażenowana tym faktem bo prosiły mnie o pomoc a ja wolałam tańczyć z nim. Może i wyjdę na sukę-bo trochę nią jestem- ale on mi sie naprawdę podoba i chciałabym spędzać z nim jak najwięcej czasu. Niechętnie zgodziłam sie bo to przecież ich wesele a ja jestem tu tylko gościem. Udałam sie z dziewczynami do kuchni. Tam rozdzieliłyśmy prace. Trochę współczuje Elce, bo musi sama wszytko gościną donosić a to przecież jej wesele. Niby jest katering ale ona musi im pomagać. Fuck logic. Ja miałam za zadanie zanieść ciasta na wszystkie stoły których było ok 20. Super. Dodoma tylko,że jestem w szpilkach. Całkiem sympatycznie nie powiem. Gdy brałam przedostatnia tace z ciastami zobaczyłam,żę El i Leilli nigdzie nie ma. Postanowiłam ich poszukać. Nie wiem sama czemu. Miałam jakieś złe przeczucia. Obeszłam cały plac do okoła i nic. W końcu wyszłam na ulice i zobaczyłam czarny
samochód. Trochę mnie to zaintrygowało więc podeszłam bliżej i zobaczyłam jak 3 mężczyzn szarpie sie z dziewczynami i próbuje brutalnie wsadzić je do auta. Długo nie myśląc zaczęłam biec w ich kierunku. Totalnie tego nie przemyślałam. Jeden z napastników zaczął biec w moim kierunku. Szybko zdjęłam buty i zawróciłam by pobiec po chłopaków. Oni jak gdyby nigdy nic siedzą sobie przy stole i świetnie sie bawią.
- Szybko, musimy biec na zewnątrz. El i Leilla są w niebezpieczeństwie- powiedziałam zdyszana. Chłopaki popatrzyli na mnie ze zdziadzieniem. Nie ruszyli by sie z miejsca gdyby nie to,że usłyszeliśmy strzały. Szybko pobiegliśmy w tamta stronę. Nigdzie nie było ani samochodu alni śladów krwi. Jest duże prawdopodobieństwo,że nic im nie jest. Na drodze leżała tylko kartka z napisem 'UDANEGO WESELA CHŁOPAKI. MAM NADZIEJE,ŻE BĘDZIECIE SIĘ ŚWIETNIE BAWIĆ BEZ PANNY MŁODEJ.' Od razu wszyscy wiedzieli,że to Will. Czym prędzej wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu.
- Stacy ty zanim nie jedziesz.- powiedział Harry pakując broń do samochodu.
- To moja przyjaciółka!
- Tam jest niebezpiecznie. Nie umiesz posługiwać sie broną, a poza tym mamy już jednego kalekę na tej akcji- spojrzał wymownie na Liama. Niestety w tej sytuacji musiałam im ustąpić. Chłopaki są świetnie wyszkoleni. Są uzbrojeni w dwa samochody, w których jest masa broni. Mają na sobie stroje kulo odporne nic im sie nie stanie. Mam przynajmniej taką nadzieje.

*** LEILLA POV***
Nie wiem gdzie jesteśmy. Jak sie tu dostałyśmy ani co sie dzieje. Sukienkę mam całą porwana a fryzurę zniszczoną.Ręce i nogi miałam całe w siniakach. Zaczęłam rozglądać sie po pomieszczeniu. Wywnioskowałam,że znajdujemy sie w jakiejś piwnicy. Światło delikatnie sączy sie przez przerwy miedzi deskami przybitymi do okna. Rozejrzałam sie uważniej i zobaczyłam,że nie ma tu Eleanor. Czym prędzej wstałam i zaczęłam walić w drzwi. Po jakiś 10 min drzwi sie otworzyły a stał w nich zupełnie nie zanany mi chłopak. Wszedł do środka ja szybko odsunęłam sie tak,że dotykałam plecami ściany. Chłopak szyderczo uśmiechnął sie. W rękach trzymał broń.
- Wprowadź ją.- krzyknął i przestankował mnie wzrokiem. Do pomieszczenia wszedł ciemnowłosy chłopak o azjatyckiej urodzie. Wepchnął on do środka Eleanor całą w sinikach. Na środku postawił krzesło po czym posadził El i mocną ją przywiązał. Byłam w takim szoku,że bałam sie ruszyć, a nawet oddychać. Eleanor spojrzała na mnie z łzami w oczach. Brunet podał resztę sznurka chłopakowi, który go przywoła po czym wyszedł.
- Miło Cie widzieć Leilla. Jak tam tata- odezwał sie chłopak.
- Kim jesteś i czemu nas tu trzymasz.- krzyknęłam
- Ja Ci sie jeszcze nie przedstawiłem. Och no tak. Jestem Will- uśmiechnął sie szyderczo- Liam na pewno Ci o mnie wspominał.Trzymam Was tu bo pomożecie mi odnaleźć twojego ojca. Wiem,że rozmawiałaś z nim ostatnio przez telefon, także myślę,że szybko sie z tym uporamy. - spojrzał na El.- Całkiem ładną ma żonkę Tomlinson. Szkoda by była gdy ktoś ją oszpecił.
- Nie możesz.- krzyknęłam i to był chyba mój błąd.
- Nie mogę .. to zobacz.- Will zamachnął sie i uderzył sznurem El w brzuch. Krzyknęłam z przerażania. Mimowolnie zaczęłam płakać i padłam na kolana. Byłam taka bez silna. Chłopak podszedł do Eleanor i od kneblował jej usta. - No to rozgrzewkę mamy już za sobą.A teraz Leilla grzecznie mi powiesz gdzie jest twój tatuś bo za każde twoje kłamstewko oberwie twoja psiapsiółka.- Will stanął obok El. Byłam przerażona. Wiedziałam,że nie mogę powiedzieć,że nie wiem chociaż taka była prawda i nie mogłam też skłamać bo gdy tylko by sie okazało,że go tam nie ma oberwałybyśmy podwójnie. Podniosłam wzrok na bezradną Eleanor. Płakała. Patrząc na jej ból jeszcze bardziej czułam sie bezradna.
- Powiem Ci jeśli ją puścisz.- powiedziała,
- Nie, nie nie. Bez niej nie będzie zabawy.- chłopak uderzył rekom twarz El. Chciałam do niej podejść ale Will znowu chciał ją uderzyć wiec sie cofnęłam,a ten opuścił rękę.
- Prawda jest taka, że nie wiem. Na prawdę - szlochałam - Tak rozmawiałam z nim ale nic mi nie powiedział. Wiem tylko tyle,że ma sie ze mną niebawem skontaktować. Tylko tyle mi powiedział.
- Na prawde wzruszająca historia. Gdybym miał uczucia na pewno bym sie popłakał. Ale niestety ich nie mam i tak jak powiedziałem, za każde twoje nie wiem będzie płacić ona. - Chłopak obszedł krzesło do okoła i znów zamachną sie sznurem trafiając tym samym Eleanor w żebra. Dziewczyna krzyknęła z bólu a ja razem z nią. Krew zaczęła przesiąkać na jej białą sukienkę. Korzystając z tego,że Will nie stał przy krześle tylko szukał czegoś w skrzyni pod drzwiami podbiegłam do brunetki i mocną ją przytuliłam. Chłopak odwrócił sie i z wściekłością w oczach podszedł do nas. Zasłoniłam El własnym ciałem i tym razem to ja dostałam. Od razu upadłam na podłogę. Chłopak uderzył mnie jeszcze raz a potem zamachnął sie i uderzył dziewczynę, ale zrobił to z taką siłą,ze El razem z krzesłem upadła na podłogę. Brunet jeszcze raz uderzył mnie. Krew zaczęła sączyć mi sie z okolicy żeber. Chciał zrobić to ponownie ale ktoś wszedł do pomieszczenia. Od razu rozpoznałam osobnika. To był Ashton.
- Oni już tu są.
- Niech to kurwa szlag. Zostań z nimi tylko tym razem niczego nie spieprz, a ja pójde przywitać sie z gośćmi.
- Możecie sobie nie poradzić we trojkę. Są naprawdę dobrze uzbrojeni.
-Nie jesteśmy tu sami matole.  Dobra kurwa. Wiem,że sobie chcesz postrzelać. Chodź. - Will razem z Irwinem wszyli z pomieszczenia zamykając nas na klucz.
 Skorzystałam z okazji i podeszłam do El. Była ledwo zywa ale przytomna. Oderwałam kawałek materiału z jej sukienki i spróbowałam chociaż na chwile zatamować krwawienie z jej rany. Wiedziałam,ze tymi gośćmi są na pewno chłopaki. Wiedziałam,że nas uratują,
- Eleanor tak sie przepraszam. To wszytko moja wina.
- Nie przepraszaj. To nie twoja wina. Przeżyje to. Mam nadzieje tylko,że dziecku nic nie jest. W brzuch nie dostałam
- Zaraz dziecko? Jakie dziecko? - zapytałam z niedowierzaniem sadzając dziewczynę.
- Jestem w ciąży. To drugi miesiąc.

*** LOUIS POV ***
- To tak Louis i Niall szukają dziewczyn, a Wy nas osłaniacie.- powiedział Zayn
- Co dlaczego. Tam jest moja dziewczyna i to ja powonieniem jej szukać. - protestował Liam.
- Bo nawet z tą złamaną ręką strzelasz lepiej niż Niall.- po jeszcze kilku protestach wreszcie ruszyliśmy na akcje. Obeszliśmy z Niallem cały dom szukając jakiego wejścia do piwnicy.
 Ale nic nie było. Will wiedział co robi. Weszliśmy do domu. Sprawdziliśmy wszystkie pokoje, zabijając po drodze parę osób. Wchodziliśmy już na górę gdy ktoś zaczął do nas strzelać. Szybko zabiliśmy napastnika nawet na niego nie patrząc. Sprawdziliśmy każde pomieszczenie w domu. Nigdzie nie było śladu po dziewczynach. Coraz bardziej zaczynałem sie martwić. Spojrzałem przez okno na chłopaków. Ostro walczyli z Wille mi jego gangiem. Policzyłem wszystkich i żadnego z jego psów nie ma w domu. Mam tylko nadzieje,że dziewczyny tu sa i nic im nie jest. Nagle Niall nie zawołał. Zbiegłem na dól i zobaczyłem zaryglowane drzwi do zejścia do piwnicy.
- No nieźle Niall. Podaj mi coś ciężkiego. - podał mi jakiś ogromny wieszak na płaszcze czy coś. Szczerze nawet nie zastanawiałem sie co to było. Po kilkunastu uderzeniach drzwi wypadły z zawiasów. Szybko zbiegliśmy na dół. Było tam chyba ze 20 drzwi. Próbowaliśmy krzyczeć ale to nic nie dawało. Rozdzieliliśmy sie. Po jakiejś połowie straciłem nadzieje na co kolwiek. Połowa drzwi była labo namalowana albo pusta. Zostały nam ostatnie drzwi. Nasza ostatnia nadzieje. Drzwi były zamknięte. Zaczęliśmy w nie kopać z Niallem i po chwili ustąpiły a my zobaczyliśmy dziewczyny siedzące na ziemi. Podbiegłem do Eleanor i niemal zacząłem płakać.
- Boże kochanie tak sie martwiłem. - pocałowałem ją- Zabije go kurwa zabije.- mówiłem przytulając ją.
- Louis nie. Chodź jedzmy stąd.- powiedziała El
- Tak tak jasne.- wziąłem dziewczynę na ręce i założyłem jej swoją kamizelkę kuloodporną, a Niall zrobił to samo z Leillą. W tym wszystkim zapomniałem zapytać sie jak sie czuje. Z tego co widzę to lepiej od El.Szybko uporałem sie ze schodami za zacząłem biec w stronę samochodu. Chciałem to zrobić jak najszybciej i  nie zauważyłem Willa biegnącego na wprost mnie. Chłopaki zaczęli mnie osłabić i trafili Willa w ramie i ten puścił broń. zacząłem biec szybciej. Zaczynałem mieć mroczki przed oczami a Eleanor zaczęła coraz bardziej krwawić. Bałem sie o nią. Leilla była już w samochodzie a Niall poszedł pomóc chłopakom bo Will miał coraz więcej pomocników. Byłem już  przy samochodzie gdy poczułem kulkę w plecach. Nadal trzymając El upadłem na kolana. Leilla szybko po nią wyszła.
- NIE LOUIS BŁAGAM. NIE PROSZĘ- łkała.
- Mi sie już nie da pomóc.Kochanie mam tylko jedną prośbę. Bądź szczęśliwa.- pocałowałem ją ostatni raz i resztkami sił wstałem i odwróciłem sie by spojrzeć w oczy mojemu zabójcy. To był Irwin. Zacząłem do niego strzelać.Jedne strzał..drugi.. Słyszałem szloch Eleanor. Tak bardzo ją kochałem. Chciałem ją chronić, a tylko naraziłem samego siebie. Cały czas walczyłem z Irwinem. Dostał parę kulek, ale to tylko draśnięcia. Mam nadzieje,że chłopaki sie z ni uporają. Czułem ciepło wypływającej ze mnie. Z moich ust zaczęła płynąć już krew co oznaczało tylko jedno. Zacząłem przypominać sobie wszystkie chwile spędzone z nią. Te dobre i te złe. A najpiękniejsza chwilą była ta dzisiejsza, którą zepsuł nie Will,, nie gang tylko ja. Ja sam.. Chciałem ją jak najszybciej ochronić i nie zważałem na cały ten syf dookoła mnie.Padłem na ziemie i krzyknąłem ostanie ŻEGNAJ.


_____________________________________________________
NIE ZABIJAJCIE MNIE BŁAGAM.!! ;(

1) BARDZO PRZEPRASZAM, ZE POŚLIZG I ZA TO,ŻE DODAJE TEN ROZDZIAŁ O 23.55 ALE WAŻNE,ŻE JEST.

2) DRUGA CZĘŚĆ UKAŻE SIĘ POD KONIEC GRUDNIA- TAK TAK WIEM BARDZO PÓŹNO ALE TERAZ MAM STRASZNIE DUŻO NAUKI I TO CO WSZYSCY MÓWIĄ ZE DRUGA KLASA JEST NAJTRUDNIEJSZA W 1000000% JEST NIESTETY PRAWDĄ. DO TEGO 1 KLASYFIKACJA SAMA SIE NIE NAPISZE A JUZ W PIĄTEK PISZE PIERWSZY EGZAMIN PRÓBNY. 

3) PRZEPRASZAM RÓWNIEŻ ZA ZABICIE LOUISA ALE COŚ SIĘ MUSI DZIAĆ. :D
ALE ON NIE JEST JEDYNĄ OSOBĄ, KTÓRA ZGINĘŁA W TEJ CZĘŚCI. PEWNIE SIE JUZ DOMYŚLACIE KTO TO ALE JA TEGO GŁOŚNO MÓWIĆ NIE BEDE :D
OD RAZU MÓWIĘ,ŻE W CZĘŚCI DRUGIEJ BĘDZIE DUŻO WIĘCEJ PRZEMOCY I DUŻO ZWIĄZKÓW SIĘ POZMIENIA. BĘDĄ TEZ ROZWINIĘTE NOWE POSTACIE KTÓRYCH NIE BĘDZIE DUŻO. ( TAK DOKŁADNIE TO JEDNA;D ) OSOBIŚCIE JESTEM SHIPPERKĄ LEIAM'A ALE NIE POZWOLĘ IM BYĆ TAK ŁATWO RAZEM. ALE TO DOWIECIE SIE W DRUGIEJ CZĘŚCI ;D

4) DZIĘKUJE ZA WYŚWIETLENIA, KTÓRE CAŁY CZAS SĄ NABIJANE<3
JESTEŚCIE WSPANIALI.

5) MAM NADZIEJE,ŻE DOBRZE DOBRAŁAM MUZYKĘ. ;) TEN OSTATNI GIF NIE BARDZO PASUJE DO MOTYWU ŚMIERCI ALE  MUSIAŁ BYĆ NAPIS GOODBYE ;D

6) CZEKAM NA WASZE OPINIE NA TEMAT TEGO OSTATNIEGO ROZDZIAŁU ;) 
JEST ON MEGA DŁUGI ALE MAM NADZIEJE,ŻE WAS WCIĄGNĄŁ I DOCZEKALIŚCIE DO DOŃCA

7) PRZEPRASZAM TAKŻE ZA BŁEDY, ALE ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZANY./

POZDRAWIAM I KOCHAM WAS BARDZO BARDZO /MRS.PAYNE <3 <3 


poniedziałek, 27 października 2014

UWAGA.!!! BARDZO WAŻNE!!

Rozdział 12 ukarze sie 13.11.14, ponieważ teraz muszę sie przygotować do egzaminu próbnego  i nie będę miała czasu dokończyć rozdziału. Wiem,że Ciągle to przekładam ale rozdział ten będzie baaardzo długi i będzie on OSTATNIM w pierwszej części mojego bloga. Ponad to wzięłam u dział w akcji #twitterowiczepisząlisty i mam do napisania 30 listów. ;) Przepraszam Was bardzo za to ale naprawdę nie mam czasu a  nie chce go ciągle przekładać. OBIECUJE, że dodam rozdział 11.11, jeśli mi sie uda to nawet może wcześniej.


PRZEPRASZAM BARDZO JESZCZE RAZ. KOCHAM I POZDRAWIAM / MRS.PAYNE <3 

środa, 8 października 2014

Rozdział 11 - It's true.

*** WILL POV ***
Siedziałem w ogrodzie i paliłem swoje marlboro gdy usłyszałem podjeżdżający samochód pod bramę.Wiedziałem,że to Ashton z córką Miller'a. Poszedłem do salonu. Gdy wszedłem zobaczyłem,że jest tam tylko Irwin i Hemmings. Usiadłem na fotelu próbując nie wpaść w furie.
- Gdzie ona jest.- zapytałem zachowując spokój chociaż już zaczynało sie we mnie gotować.
- Bo wiesz Will. Jest tak sprawaaa...
- Gdzie ona do kurwy jest - uderzyłem pięścią w stojący stolik przed nami.-Jak bardzo to spieprzyliście. Hmm? Zadałem wam kurwa pytanie jak bardzo to spieprzyliście- krzyczałem. Nie mogłem sie opanować. Jedyne co dzieliło mnie od zabicia tych dwóch kutasów był stolik.
- No ona jest .. -zaczął Hemmings. Odwróciłem głowę w jego stronę.- Bo ona jest jeszcze na tej wyspie...
- Bo tam byli wszyscy nie tak jak ty mówiłeś. Nie daliśmy sobie rady.- wtrącił Ashton. Jednym ruchem przewróciłem stolik, który przeleciał przez pokój i roztrzaskał sie o ścianę. Na te słowa aż sie we mnie zagotowało. Podszedłem do Irwin'a i złapałem go za szyje kładąc na oparciu kanapy, na której siedział.
- Słucham kurwa. Czy ty sugerujesz, że ja Was źle wyszkoliłem?Tyle Wam poświęciłem. Wyciągnąłem Cie z tego jebanego psychiatryka, tyle pieprzonych lat jesteś w tym jebanym gangu, a Wy mi śmiecie mówić,że nie dalibyście sobie rady. - zaśmiałem sie sarkastycznie. - Naprawdę jesteście tacy tępi czy tylko udajecie. ?- zapytałem nie oczekując odpowiedzi. Puściłem Ashton'a. - Hood.!-krzyknąłem ponownie siadając na fotelu. - Masz zadanie. Zabierz ze sobą Clifforda. A Wy- zwróciłem sie do tych zawszonych kutasów - znikać mi z oczu.



~ MIESIĄC PÓŹNIEJ ~



*** LEILLA POV ***
Od miesiąca jesteśmy w Whitby. Od czasu wizyty Irwin'a i Hemmings'a  nic sie nie działo, ale chłopaki nie pozwalają mi samej wychodzić z domu. Stacy wróciła do Londynu bo jak sama twierdzi musi wrócić do normalnego życia. Nie dziwie jej sie też bym tak chciała. Ona ma przynajmniej do czego wracać. Ja poza ojcem nie mam nikogo, a teraz nawet nie wiem gdzie on jest. Oczywiście nie puściliśmy Stacy od tak. Codziennie jeździ do niej Harry i ją sprawdza. Czuje,że coś miedzy nimi jest chociaż oboje sie tego wypierają. Ale ja i tak wiem swoje. W domu ciągle trwaj przygotowania do ślubu, który jest już za 5 dni. Razem z dziewczynami wybraliśmy już sukienki dla druhen i suknie dla El. Jutro maja przyjechać rodzice Eleanor a w sobotę przed samy ślubem rodzina Louisa. W środę ma być wieczór panieiski zarówno jak i kawalerski. Oczywiście wszytko osobno. Na początku chłopaki nie chcieli sie zgodzić z uwagi na ostatnie wydarzenia ale poszłyśmy na kompromis i zorganizowałyśmy go w domu. W domu panuje okropny harmider, każdy czegoś szuka gdzieś wychodzi tak jak to zawsze przed ślubem. Oczywiście El nie chciała żebyśmy jej pomagały w te ostatnie dniu bo sama chce dopiąć wszytko na ostatni guzik i dziewczyny jako jej siostry we wszytko sie mieszają wszystko chcą zmienić dzięki czemu dochodzi do kłótni. Aktualnie El nie odzywa sie do Kate a Mon uparła sie ze ona zrobi im ślubne zdjęcia. Paranoja. Aktualnie siedzę w swoim pokoju i spoglądam przez okno. Jest piękna złota jesień. Dom cioci El jest położony na wprost lasu wiec mam pienny widok na niego. Pomarańczowe, czerwone i gdzieniegdzie zielone liście wesoło tańczą na wietrze. Wydaje sie ze jest niemal idealny spokój. Jednak nie w mojej głowie. Cały czas chodzą myślę słowach Ashton'a, że to jeszcze nie koniec, ze Will i tak mnie znajdzie.przez to  Cały czas wydaje mi sie ze ktoś mnie obserwuje.Wiem zaczęłam popadać w paranoje i przy Liam'ie jestem bezpieczna ale jednak to mi nie daje spokoju. Do tego calu czas martwię sie o ojca. Tydzień temu Zayn wypytywał mnie o relacje z nim z mama i inne takie głupoty. Cały czas gdzieś znika ostatnio nawet pojechał ze mną do domu po resztę moich rzeczy bo jak mi powiedział prędko z Withby nie wyjadę. Nawet powiedział mi ze już nie jestem porwana tylko mogę to uznać za formę ochrony. Trochę mnie zdziwiła jego zmiana stosunku do mnie ale nie będę narzekać. Nawet mogę przysiąc ze raz uśmiechnął sie do mnie. Tak Zayn terrorysta Malik uśmiechnął sie do mnie. Nagle ktoś zapukał do drzwi. A to było dość dziwne bo w tym domu nikt nie puka . Trochę sie wystraszyłam. A jak to ktoś od Will'a. Zabił wszystkich w domu i przyszedł po mnie . Nie nie nie nie nie to nie możliwe. Krzyknęłam proszę i zeszłam z parapetu. W drzwiach ukazał sie Louis. Odetchnęłam z ulga.
-Mógłbym mieć do Ciebie prośbę - powiedział wchodząc.
-Tak jasne - odpowiedziałam wskazując mu na łózko żeby usiadł. Zajęłam miejsce obok niego.
- Pomogłabyś mi wybrać prezent dla El. Tylko ty jesteś jedyna ogarnięta osoba w tym domu.I jako jedyna sie jej nie wygadasz. - powiedział szczerząc sie do mnie. Od razu sie zgodziłam.
Po 15 min byliśmy już w drodze do Londynu. Była dopiero 12 wiec mieliśmy dużo czasu. Chłopaków nie było a dziewczyna powiedzieliśmy ze mam pomoc Louis'owi z wieczorem kawalerskim bo został sam a po drodze mam wstąpić do Stacy. Oczywiście każdy w to uwierzył. El nawet chyba nie zrozumiała co do niej mowie bo była zajęta kolejna kłótnia w domu. Trochę mi jej szkoda bo dziewczyny nie rozumieją przez co ona teraz przechodzi. Ślub to masa nerwów. Droga minęła nam szybko. Nawet bardzo bo Lou nie zwraca uwagi na jakiekolwiek ograniczenia i w Londynie byliśmy już o 14. Od razu udaliśmy sie do galerii. Louis chciał kupić El coś specjalnego wiec odrazu pomyślałam  o wisiorku. Obeszliśmy chyba wszystkie możliwe sklepy i nadal nic nie mogliśmy znaleźć. Już mieliśmy opuszcza Centrum gdy ujrzałam na wystawie prześliczny naszyjnik. Był on złoty na cienkim łańcuszku, który był przywieszony do nieskończoności. Przy jego krawędziach można było wygrawerować napis. Weszliśmy do sklepu i podeszliśmy do landy. Niska kobieta o czarnych długouch prostych włosach uśmiechnęła sie do nas ciepło.
-W czym mogę pomoc - powiedziała z uśmiechem
- Chcielibyśmy prosić tamten wisiorek. - wskazał Louis. Kobieta podeszła do gablotki i wyciągnęła naszyjnik.
-Jaki będzie napis?- zapytała
-Forever young - porozdziawia z uśmiechem Louis. Po 10 min kobieta przyniosła nam naszyjnik i zapakowała go. Następnie udaliśmy sie na kawę. Siedzieliśmy w kawiarni i rozmawialiśmy. Louis cały czas mnie rozśmieszał. Nie dziwie sie ze po pierwszym spotkaniu El zmieniła do niego nastawienie. Opowiedział mi o swojej relacji z rodzicami i o tym jak opiekował sie rodzina jak ojciec od nich odszedł. Miał wtedy 15 lat. Ojciec znalazł sobie inna dziewczynę i tak po prostu wyjechał z nią do Denver. Nie utrzymywał z nimi kontaktu. Nie przysyłał pieniędzy. Louis musiał znaleźć prace bo nie starczało im pieniędzy. Później gdy sytuacja w domu sie trochę poprawiła wyjechał na studia i wstąpił do gangu. Miał naprawdę ciężko. Opowiadał mi też o tym jak poznał El i o gangu. Oni naprawdę musza sie kochać skoro El wytrzymała  ten cały gang. Ja nie dałabym rady.Na koniec pojechaliśmy dopiąć ostanie sprawy związane z wieczorem kawalerskim.  Później wróciliśmy do Whitby. Droga minęła szybko. Cały czas śpiewaliśmy piosenki lecące w radiu. Było naprawdę zabawnie. Po drodze zadzwoniłam do Stacy i powiedziałam jej,że nie dam rady przyjechać. Ona nie wydawała się zawiedziona tym faktem. Wręcz przeciwnie była zadowolona. Z tego co usłyszałam przez słuchawkę był u niej Harry. Ciesze się,że sie spotykają. Wreszcie i ona będzie szczęśliwa. Może nareszcie sie ustabilizuje. Około 19.00 byliśmy już w domu.  Od razu udałam sie do swojego pokoju. Zdjęłam kurkę i rzuciłam ją na fotel. Zdążyłam położyć sie na łóżko gdy ktoś wszedł do mojego pokoju. Zakryłam twarz poduszką i jęknęłam z niezadowoleniem. Osobnik położył sie obok mnie i zaczął  głaskać moje udo. Podniosłam poduszkę i spojrzałam na mojego gościa. Był nim Liam. Westchnęłam, a chłopak zwrócił twarz w moją stronę. Położyłam poduszkę za głową zostawiając tam ręce. Liam pocałował mnie w usta.
 Następnie w policzek,brodę aż dotarł do mojej szyji zostawiając na niej malinkę. Przygryzłam lekko wargę. Liam kontynuował swoje pocałunki. Wrócił do moich ust. Przygryzł lekko moją wargę. Rozchyliłam usta, a nasze języki się spotkały. Smakował tak dobrze. Nie spotkałam jeszcze osoby, która całował by tak jak on. Jego usta były takie miękkie i smakowały kawą połączoną z tytoniem.
- Masz ochotę na spacer.- wyszeptał w moje usta  między pocałunkami.
- Liam.!
- No co ?- zwrócił ku mnie swój wzrok.
- Teraz?- zapytałam robiąc śmieszną trochę skwaszoną minę.
- Jak nie chcesz to nie. - przybliżył sie do mojego ucha. - Skończymy to, ale nie tu.- wyszeptał. Mimowolnie uśmiechnęłam sie. Chyba to zauważył bo zaczął się śmiać. Rzuciłam w niego poduszką. Przekręciłam sie na bok i zeszłam z łóżka. Brunet zawtórował mi. Zabrałam swoją kurtkę oraz wyjęłam telefon z torebki i włożyłam ją do kieszeni spodni. Zeszliśmy z Liam'em na dół gdzie siedziała Monica.
- Gdzie idziecie?- zapytała odrywając sie od telewizora.
- Na spacer. - powiedział Liam oblizując swoją wargę. Oparłam sie o ścianę i czekałam,aż chłopak założy kurtkę.
- Najpierw przejażdżka z Louis'em teraz spacer z Liam'em. Ładnie sie bawisz. Już jeden Ci nie starcza? - zwróciła sie do mnie Mon lustrując mnie wzrokiem.
- Słucham ?- zapytałam niedowierzając.
- Myślisz,że jak przyjechałaś sobie niewiadomo skąd, że zaprzyjaźniłaś sie z Eleanor to już Ci wszytko wolno? - podniosła sie z kanapy. Skrzyżowałam ręce na piersi. Monica spiorunowała mnie wzrokiem. Nawet nie drgnęłam.- To grubo sie mylisz  kochanie.
- Myślisz,że chciałam tu być. ?! Myślisz,że jestem tu na własne życzenie? Nikt mnie nie pytał o zdanie. Jakbyś zapomniała słonko jestem porwana. - podeszłam bliżej brunetki.
- To,że jesteś porwana nie oznacza,że możesz kleić sie do wszystkich wokół. Jakbyś nie zauważyła, to Lou niedługo będzie miał żonę.
- Och no co ty nie powiesz. - powiedziałam sarkastycznie. - Louis, El i Liam są jednymi z osób,które mi pomagają.
- Ale to nie oznacza,że musisz sie do wszystkich kleić.... A ty Liam- zwróciła sie do chłopaka - Uważaj na nią. Jak tylko to wszystko sie skończy to Cie zostawi. Taka prawda.- chłopak nic nie powiedział tylko zacisnął pięści tak jakby chciał zatrzymać wszystkie emocje w sobie.
- Co ty w ogóle o niej wiesz. - po chwili milczenia brunet odezwał sie - Co ty o niej wiesz, że możesz ją oceniać. Nie rozumiem o co Ci chodzi Mon. To co było między nami już dawno jest skończone. Tego nie ma i nie było zrozum to wreszcie. - chłopak podszedł do mnie i złapał sie za rękę i chciał wyprowadzić mnie z pokoju ale ja wyrwałam mu sie i podeszłam do dziewczyny
- Ja sie tu wcale nie pchałam. A poza tym teraz to ja jestem z Liam'em i jesteśmy ze sobą szczęśliwi wiec zrozum to wreszcie. -założyłam ręce na piersi i mierzyłam dziewczynę wzrokiem. Monica przybliżyła sie do mnie. Powietrze między nami było bardzo napięte. Niemal dało sie wyczuć złość kipiącą z brunetki.
- On jest mój i zawsze będzie. - syknęła mi niemal do ucha i wyszła z pokoju. Stałam tam jeszcze chwile odtwarzając w głowie jej słowa. On jest mój i zawsze będzie. Jej niedoczekanie. Kocham Liam'a i nie oddam go tak łatwo. Chyba,że sam zdecyduje się odejść. Wtedy uszanuje jego decyzje i odejdę z drogi jego szczęścia. Odwróciłam sie w stronę chłopaka i wyszliśmy z domu.

~*~

*** ZAYN POV ***
Jechałem ulicami Sydney i szukałem tej pieprzonej ulicy San Martin. Byłem już tak blisko rozwiązania wszystkich moich problemów. Blisko ale jednak daleko. Robiło sie już późno a jak nadal nie mogę odszukać tej ulicy. Nawet nie wierze w to,że udało mi sie odnaleźć Millera. Nawet nie wiem jak to zrobiłem. Nareszcie spostrzegłem tabliczkę z potrzebną mi nazwą ulicy. Od razu w nią wjechałem. Odnalazłem obskurny hotel ' Publico'. Nie sądziłem,że tak bogaty człowiek zatrzyma sie w tak okropnym miejscu. Ale w sumie jakbym chciał sie ukryć postąpił bym tak samo. Wyjąłem ze schowka pamiętnik i wysiadłem z auta. Weszłem do hotelu jeśli można go tak nazwać. Podeszłem do recepcji i grzecznie zapytałem niskiej blondynki o pokój, w którym aktualnie mieszka Miller.
-Przykro mi ale nie mogę udzielić Panu tych informacji jeśli nie został Pan upoważniony. - uśmiechnęła sie do mnie. Miałem w dupie jej uśmiech, tak samo jak jej durne zasady. Oparłem dłonie o blat i próbowałem nie wybuchnąć. Spojrzałem na blondynkę. Nadal sie uśmiechała. Zaczęło mnie to poważnie irytować. Jestem o krok od rozwiązania moich problemów odkąd wstąpiłem do gangu, a ona bezczelnie mówi mi,że ona nie udzielać takich informacji. Odnalazłem wzrokiem plakietkę z imieniem na jej piersi.
- Perrie. Słoneczko. Może byś tak..- przybliżyłem sie do niej tak,że nasze twarze były oddalone o milimetry.- nagięła trochę zasady i powiedziała w jakim on jest pokoju. Coo? - wysiliłem sie na uśmiech. Dziewczyna niemal nie upadła z podniecenia. Śmieszyło mnie to trochę ale cóż poradzić,że tak działam na kobiety.
- Przepraszam.... Pana - powiedziała drżącym głosem - ale nie mogę udzielić Panu tej informacji.- odsunąłem sie od niej. Dziewczyna podparła rękami brodę i wpatrywała sie w każdy mój ruch. Dosunąłem swoją kurtkę i wyjąłem broń. Dziewczyna odskoczyła od blatu.
- To jak będzie Perrie. Powiesz mi czy mam sam sobie sprawdzić.. hę?
- Tak tak, już już.. prze... prze - dukała spanikowana blondynka. Nie chciałem tego robić ale nie pozostawiła mi wyboru. Nie mogę pozwolić,że to co tak długo próbowałem odszukać wyślizgnie mi sie z rąk przez jakąś głupią małolatę. - Pokój 727 . Na górę i w prawo.
- Dziękuje. A i nie musisz o tym małym incydencie wspominać .- sięgnąłem po jej dłoń i pocałowałem ją. Udałem sie do wskazanego wcześniej pokoju. Zapukałem w drzwi. Nikt nie odpowiadał wiec postanowiłem wejść. W pokoju panował smród dymu po cygarach i alkoholu. Jakby nie wychodził z tego pokoju od miesięcy. Miller leżał na łóżku totalnie zalany. Nawet nie wiem czy on cokolwiek kontaktuje.Podszedłem do zasłon i odsunąłem je a strugi światła oblały pokój. Otworzyłem także okno aby tu trochę przewietrzyć. Podszedłem do Millera i postanowiłem go obudzić.
- No dalej wstawaj tatuśku. - mężczyzna ocknął sie i zerwał na równe nogi.
- Zaa... Zaa.. Zayn.
- No nie patrz sie tak jakbyś zobaczył ducha. Pozwolisz,że usiądę. - usiadłem na fotelu i zacząłem lustrować go wzrokiem. Był ubrany w szlafrok i nie ogolony. Totalnie sie zapuścił.
- Ale jak ty.. mnie.. a co z Leillą. ?- zapytał siadając na fotelu naprzeciw mnie.
- Trochę mi to zajęło ale oto jestem - wymusiłem uśmiech- Nic jej nie jest. Jest pod dobrą opieką. - James odetchnął wyraźnie z ulgą.- A teraz musisz mi wyjaśnić parę spraw.- rzuciłem mu na kolana pamiętnik
- Co to jest?- zapytał
- Zobacz - otworzył zeszyt i zaczął kartkować. Przyglądał sie temu z niedowierzaniem.
- Jak ty to..
- Wiesz masz słabe kryjówki James.A teraz powiedz mi po dobroci gdzie masz resztę tych papierków.
- Powiem Ci pod jednym warunkiem
- Jakim?
- Oddaj mi broń.
- Co ?- zapytałem z niedowierzaniem.
- Oddaj mi broń. - spojrzałem na niego. Mówił śmiertelnie poważnie. Zastanowiłem sie chwile i niechętnie spełniłem warunek Millera. Za bardzo mi zależy na tej informacji.
- Jeszcze coś?- zapytałem przewracając oczami.
- Tak. Obiecaj mi,że nie wybuchniesz. Że nie zrobisz mi a co ważniejsze Leilli krzywdy.
- Obiecuje- zgodziłem sie. Wiedziałem,że bez tego nie pójdę dalej.
- Nie ma ich. Spaliłem je.
- Co?- zapytałem z niedowierzaniem. - Co? kurwa co?
James Miller - ojciec Leilli.
- To co słyszysz. Spaliłem je . Za bardzo mnie to bolało. Ale..- zrobił pauzę.- Mam to wszystko tutaj - wskazał na swoją głowę. - Mogę Ci wszytko opowiedzieć- oparł sie o oparcie fotela i odpalił cygaro. Mówił to wszystko tak jakby opowiadał niezwykle ciekawą historie małemu dziecku. Zaczynało mnie to irytować ale wiedziałem,że muszę trzymać nerwy na wodzy.
- No to słucham - także sie oparłem i zapaliłem swoje marlboro.
- To sie stało kiedy wyjechałem na delegacje do Nowego Yorku. Moja firma sie dopiero rozwijała więc wyjazdy były nieuniknione. Byłem młody i głupi. Będąc na jednym z bankietów poznałem młodą hostessę Marry.- zrobił pauzę a ja zastanowiłem sie chwile nad tym co usłyszałem. Marry.. Tak miała na imię moja matka. Jak była młodsza też pracowała jako hostessa. Może to czysty przypadek. - To była jednorazowa przygoda. Tak mi sie przynajmniej wydawało. Potem wróciłem do Londynu i wydarzenia tamtej nocy zniknęły wraz z piękną Marry. Próbowałem ją odnaleźć ale na próżno. Potem poznałem Amelie, a rok później ja poślubiłem. Jakiś miesiąc po ślubie wróciłem do Nowego Yorku na kolejną delegacje i tam znów spotkałem Marry. Ucieszyłem sie bardzo, ale ona nie wyglądała na zadowoloną. Później sie dowiedziałem dlaczego. Okazało sie,że po tej pamiętnej nocy zostawiłem coś. A tym czymś był mój potomek. Na początku nie mogłem w to uwierzyć. Nawet nie chciałem. Czym prędzej wróciłem do Londynu. Po kilku miesiącach poprosiłem Marry o spotkanie z nią i moim rocznym  synem. Kobieta zgodziła sie. Przyjechała do Londynu i po długiej rozmowie stwierdziliśmy,że będę płacił alimenty do 18 roku życia chłopaka. Niestety Amelia dowiedziała sie o tym,ale po czasie. Leilla była już praktycznie dorosła. I to właśnie jest opisane na tamtych kartkach. Nie mogłem patrzeć na ból jaki jej sprawiłem nie mówiąc jej o tym.
- No dobra ale kto jest tym twoim synem.
- Ty Zayn. - oniemiałem. Nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Nie mogłem w to uwierzyć. Dziewczyna, którą porwałem, a co gorsza biłem była moją niczego nie świadomą siostrą.
- To nie może być prawdą.
-  Ale jest. Możesz sie zapytać swojej matki. Przy okazji możesz ją pozdrowić- zaciągnął sie cygarem.
- Wiedziałem, że człowiek, którego uważałem za ojca nim nie była ale nie sądziłem, że będziesz nim Ty.  A te pieniądze, które pożyczyłeś od gangu ?
- Były na firmę i częściowe utrzymanie ciebie, Ale to już jest dawno spłacone.
- A Leilla wie o tym?
- Nie i nie mów jej tego. Nie powinna wiedzieć./
-  Jak to nie powinna. Ma prawo znać prawdę tak samo, jak ja, ty czy Amelia.
- Nie nie może sie o tym dowiedzieć. Ale Zayn musisz ją chronić.. musisz ją dobrze ukryć.
- Ale przed czym ?
- Przed Matt'em.
- Przed kim? - zapytałem  zdezorientowany. Miałem mętlik w głowie.
- Przed jej byłym chłopakiem. Nie pozwól mu sie do nie ponownie zbliżyć.
- Jeśli to jest prawdą będę ją chronić. Obiecuje.-wstałem z fotela i  już miałem wychodzić z pokoju gdy James zawołał mnie.
- Mógłbyś to przekazać Leilli. Proszę.- podał mi małą karteczkę. Zabrałem ją oraz pamiętnik i wyszedłem bez słowa pożgania. Teraz zostało mi tylko jedno. Wrócić do Nowego Yorku i porozmawiać z matką zanim powiem o wszystkim Leilli. Ona ma prawo wiedzieć.


~*~
*** LEILLA POV ***
Dziś jest wieczór panieiski. Do ślubu zostało 2 dni. Od ostatniej kłótni z Monicą nie odzywamy sie do siebie. oczywiście El wie o wszystkim tak samo jak Kate. Eleanor jest po mojej stronie ale nie wiem jak jest z Kat. Rozmawiam z nią normalnie ale trudno jest ją rozgryźć. Chłopaki jakoś nie specjalnie sie nami przejmują i wdaje mi sie, że poza Liam'em  i Louis'em nikt o tym nie wiem. Harry'ego całymi dniami nie ma w domu tak samo jak Zayn'a - na co nie narzekam-,a Niall cały czas przebywa w kuchni albo w swoim pokoju. Umalowałam sie i ubrałam po czym wyszłam z pokoju. Chłopaków już nie było ale nasza impreza jeszcze sie nie zaczęła. Eleanor zaprosiła również swoje koleżanki. Razem z Monicą i Kate pomogłyśmy jej rozstawić stół a na nim przekąski. Podłączyłyśmy głośniki do iPhone El i pościłyśmy muzykę Równo o 20 goście zjawili sie na przyjęciu. Stacy także była zaproszona. Zapoznałam sie z Melodie przyjaciółką Eleanor a także z Sarą, Tiną , Summer i jeszcze innymi dziewczynami , których imion nie pamiętam przez nadmiar alkoholu. Około 23 gdy impreza już trwała w najlepsze zadzwonił telefon El. Dzwonił Louis. Po jej mini mogłam stwierdzić,że coś sie stało. Roztrzęsiona dziewczyna podeszła do mnie i wyciągnęła mnie na zewnątrz w międzyczasie zadzwoniła po taksówkę.
- El co sie dzieje. - zapytałam zdezorientowana. Najgorsze scenki krążyły mi po głowie.
- Liam jest w szpitalu...

________________________________
No i mamy 11. :)
Dodaje ją o 00.15 ale to nic haha Ważne,że w końcu jest.:>
Do końca pierwszej części zostało nam jeden góra dwa rozdziały. 
Drugą część planuje na koniec października. 

Mam nadzieje,że ten rozdział rozjaśnił Wam parę spraw.  Mam nadzieje, że rozwiałam sprawę pamiętnika i po co Zayn szuka ojca Leilli. Jednak pozostaje sprawa Will'a. Ale tego dowiecie sie w drugiej części także bądźcie cierpliwi :) Znów pojawił sie wątek Matta :D Jak myślicie czemu James chce chronić przed nim Leille ? :> Czekam na Wasze teorie :D

Rozdziała nie jest idealny, a mój styl nie jest rewelacyjny i pozostawia wiele do życzenia. Ale ciągle sie uczę i staram sie robić to jak na najlepszym poziomie. Mam nadzieje, że Wam nie przeszkadza,że rozbijam tak te perspektywy,że raz jest jednej osoby a raz drugiej. Wydaje mi sie,że tak jest lepiej opisana cała sytuacja. Ale opinie pozostawiam Wam .<3

Dodałam także postać Will'a do bohaterów. < kilk >
Postacie Clifford'a i Hood'a dodam jak bardziej rozwinę ich postacie ;) 

Chciałam bardzo podziękować za szablon @ashtonsbvtt
która zrobiła go dla mnie :* Jesteś wielka .! <3 

Chciałam Was także zarosić na nowe opowiadanie pisane razem z autorka http://close-as-strangers-fanfic.blogspot.com/ . pisany jest on na wattpad'dzie, ale jeśli tam sie spodoba pomyślimy o wersji na bloggera bo z tym jest wiece roboty.
Tu łapcie link. ;) 

Dziękuję za komentarze i wyświetlenie . Jesteście wielcy.<3

Myślę także o założeniu hasztagu na Twitterze XD haha jolo xd Ale to sie jeszcze zobaczy :D


Mam tylko malutka prośbę czytasz = komentujesz = motywujesz 

Pozdrawiam Was bardzo mocno / Mrs.Payne <3

P.S.. Jedzie może ktoś z Was na WWA FILM do Kielc w niedziele (12.10) na 12.00? Jeśli jedzie ktoś z Was to pisze do mnie na DM na moim twitterze. :>

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 10 - Birthday.

*** LEILLA POV ***
Obudziłam sie wcześnie rano. Liam jeszcze spał więc postanowiłam,że wyjdę na balkon obejrzeć wschód słońca. Wglądało to naprawdę wspaniale. Usiadłam na drewnianym krześle i okryłam sie kocem. Tu jest naprawdę cudownie, ale trochę mi smutno. Dziś są moje urodziny a ja jestem zdala od rodziny, przyjaciół, znajomych kogokolwiek. Tak jestem tu z Liam'em El i Louisem ale to nie to samo.Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie dotyk czyjejś dłoni na ramieniu.
- Hej słoneczko co ty tutaj robisz?- zapytał Liam.
- Obudziłam sie rano i przyszłam zobaczyć wschód słońca a potem zasęłam.- Wstałam odkładając koc i razem z Liam'em zeszliśmy do kuchni. Eleanor właśnie podawała śniadanie. Po skończonym posiłku udaliśmy się na plażę. Dzień był ciepły i słoneczny. Znaleźliśmy miejsca na leżakach i rozpakowaliśmy nasze rzeczy. Pomimo tak pięknej pogody nadal byłam smutna, ale jak zwykle tego nie pokazywałam. Przykleiłam sztuczny uśmiech i udawałam,że wszytko jest w jak najlepszym porządku.
- Co sie dzieje?- zapytała El gdy chłopaki byli już w wodzie.
- Co.. Nie nic
- Widze, że coś sie dzieje.Mało sie odzywasz,cały czas siedzisz zamyślona. O co chodzi?
- Nie, nic tylko..- wahałam sie czy podać jej prawdziwy powód mojego zmartwienia czy jednak zachować do dla siebie.- Cały czas myślę o tej nasze wczorajszej rozmowie.- skłamałam.
- Nie zadręczaj sie już tym. Naprawdę jesteś bezpieczna, a Twojemu ojcu nic nie jest. Jeśli ja tak mówię to tak jest bo ja mam zawsze racje. Pamiętaj - powiedziała El i ciepło sie do mnie uśmiechałam. Zrobiłam to samo. Oparłam głowę o leżak i patrzyłam jak Liam i Louis bawią sie w wodzie. Widok był naprawdę komiczny. Dwóch dorosłych facetów ganiających sie w wodzie. No komedia. Postanowiłam nie zadręczać sie urodzinami i cieszyć sie tą chwilą. Postanowiłyśmy iść z  El po koktajle z pobliskiej budki. Podczas gdy zamawiałyśmy nasze drinki Louis i Liam przyszli do nas.
- Hej laseczki co porabiacie.- powiedział Louis siadając na krześle przy barze.
- Będziemy tańczyć limbo. Co nie widać?- zapytała złośliwie Eleanor na co ja zaśmiałam sie.
- Ha ha ha bardzo śmieszne kochanie.- powiedział Lou odpychając sie od blatu i kręcąc sie na krześle. Liam podszedł do mnie i objął mnie od tyłu.
- Ja tam bym chętnie popatrzył jak tańczysz.- powiedział
- W innym życiu- powiedziałam złośliwie do Liama. Odebrałyśmy swoje drinki i wróciłyśmy na nasze leżaki a chłopcy poszli trochę poserfować.
Louis i Liam serfują. 
 Znów zaczęłyśmy rozmawiać z El na temat ślubu, który -jak planuje El- ma sie odbyć za miesiąc. To bardzo mało czasu ale chcemy to zrobić jak najszybciej.
- Strasznie sie boje tego ślubu. Kocham Louisa i bardzo tego chce, ale boje sie tego ponownego rozczarowania jakby sie rozmyślił.
- Nie martw sie na pewno się nie rozmyśli. Jakby nie chciał sie, z Tobą ożenić to by Ci sie nie oświadczył.
- Może masz racje- popatrzyła na swój pierścionek zaręczynowy .
- Ja zawsze mam racje.- zaśmiałam sie, a Eleanor mi zawtórowała. Dwie godziny później byliśmy już w hotelu. Okropnie sie spaliłam. Tak to jest jak sie smaruje przyśpieszaczem i nawet na chwile nie schodzi ze słońca. Tym razem zamówiliśmy obiad do apartamentu. Zanim nasze dania pojawią sie w pokoju postanowiłam , że sie wykąpe. Wzięłam szybki prysznic. Włosy związałam w warkocza, oczy lekko pomalowałam.. Założyłam biały top oraz szorty i zeszłam na dół. Chłopcy jak zwykle grali na X-boksie, a El robiła coś w kuchni. Usiadłam na kanapie i zaczęłam szturchać Liama, żeby przeszkodzić mu w grze. W końcu skutecznie mi sie to udało i Louis wygrał. Liam zaczął  mnie łaskotać. Błagałam,żeby przestała, ale on mówił, ze to kara za to, że pomogłam wygrać Louis' owi. W końcu Liam przestał, a ja wykończona walką z łaskotkami usiadłam na kanapie i oparłam sie o ramie Liasia. Chwile potem przynieśli jedzenie. Zabrałam swoja porcje kurczaka z warzywami i usiadłam na kanapie. Obok mnie usiadł Louis. Na przeciwko Liam z El. Jedliśmy ciągle rozmawiając. Oczywiście nie obeszło sie bez ubrudzenia całej kanapy przez Louisa. El ma z nim trzy światy normalnie. Po skończonym posiłku - i posprzątaniu kanapy przez Louisa- wyszliśmy z Liam'em na spacer po mieście. Szliśmy ulicami Teneryfy i podziwialiśmy tutejsze walory. Spacerując zatrzymaliśmy sie przy jednym ze straganów.
- Boże zobacz jaki świetny kapelusz.- krzyknęłam do Liama i zdjęłam kapelusz z wieszaka. Poszłam szybko między pułkami w poszukiwaniu lusterka.
- Wyglądasz prześlicznie.- powiedział chłopak i przytulił mnie od tyłu.
- Podoba Ci sie?
- Ty mi sie podobasz.
- Oj przestań. Ja pytam o kapelusz.
- We wszystkim mi sie podobasz. Nawet jakbyś założyła worek po ziemniakach.
- Słodki jesteś.- pocałowałam go w policzek, a następnie udałam sie do kasy alby zakupić kapelusz. Poszliśmy z Liamem na plażę.. Spacerowaliśmy brzegiem morza i robiliśmy zdjęcia.
Zdjęcie zrobione przez Liam'a.
 Potem Liam wziął mnie na barana i zaczął biec w stronę wody po czym rzucił sie w nią. Jak zwykle zaczęłam krzyczeć. Liam znów złapał mnie i ponownie wrzucił do wody. Wynurzyłam sie a on mnie pocałował. Wyszliśmy z wody i usiedliśmy na pisaku. Liam objął mnie ramieniem.
- Mogę Cie o coś zapytać? - zapytała bawiąc sie palcami jego ręki.
- Tak, jasne- odpowiedział spoglądając na mnie.
-Czym my w ogóle jesteśmy?
- No ludźmi a czym mamy być.- odpowiedział z uśmiechem
- Nie o to mi chodzi. - powiedziałam przewracając oczami.
- Myślę, że parą.
- Jesteśmy?
- A nie?
- Jeśli chcesz. - powiedziałam
-Chce, a ty?
- Ja też.
- No to jesteśmy parą. - powiedział i pocałował mnie. Potem znów wziął mnie na barana i zaniósł do hotelu. Postawił mnie dopiero w naszym apartamencie. Poszłam na górę i postanowiłam,że wybiorę coś na dzisiejszy wieczór, ponieważ Liam powiedział,że zabiera mnie dzisiaj w jedno szczególne miejsce. Wybrałam czarną sukienkę i poszłam sie wykąpać. Nalałam wody do wanny i zanurzyłam sie w niej. Zaczęłam wspominać wcześniejsze urodziny jeszcze z mama. Zawsze robiła mi wielki tort z masą świeczek. Urodzinowe przyjęcia też były super. Zawsze były tematyczne. Raz pamiętam ja był temat cyrkowy i tata chciał przejść po takiej specjalnej równoważni i wpadł twarzą prosto w tort. Cały następny rok sie z niego śmiałam. Ciesze sie, że jestem tu z Liam'em -moim chłopakiem- ale wolałabym tu być z nim w innych okolicznościach. Zawsze miałam pecha ale nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego mi sie przytrafi.

*** ELEANOR POV ***
Siedzieliśmy z Louis'em w restauracji przy plaży i robiliśmy sobie zdjęcia gdy zadzwonił mój telefon.
To dzwonił Liam.
- Halo
- Hej mam wielką prośbę.
- No słucham - powiedziałam
- Pamiętasz jak wczoraj mówiłem Ci o tej imprezie urodzinowej dla Leilli?
- No tak
- I pamiętasz jak mówiłem Ci,że ma przyjechać przyjaciółka Leilli-Stacy?
- No tak.
- To mogłabyś odebrać ja z lotniska bo ja nie dam rady
- Jasne nie ma sprawy. O której?
- Za jakieś 15 min powinien wylądować jej samolot.
- Nie ma sprawy.
- Dziękuje Ci bardzo. Do zobaczenie
- Pa.- rozłączyłam sie i opowiedziała wszytko Louis'owi. Zabraliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy w stronę lotniska. Była 17.45. Z tego co mówił Liam to samolot ląduje o 18.00. Złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy na lotnisko.  Dotarliśmy na miejsce i poszliśmy do jednego ze stanowisk zapytać sie gdzie ląduje samolot z Londynu. Kobieta w średnim wieku z kręconymi rudymi włosami pokierowała nas na odpowiednie miejsce.  Równo o 18.00 samolot wylądował i po 15 min odnalazłam przyjaciółkę Leilli w tłumie. Pamiętałam ją ze zdjęć, które pokazywała mi Leilla.
Stacy.
- Hej ty musisz być Stacy prawda? - powiedziałam do dziewczyny uśmiechając sie,.
-Tak miło mi- powiedziała podając mi rękę i przyglądając mi sie.
- Eleanor również mi miło. To jest Louis.- również podała mu rękę.- Chodźmy do hotelu tam Ci wszytko wytłumaczę. W taksówce opowiedziałam jej o imprezie. Dotarliśmy do hotelu. Wiedziałam,że Liama z Leillą tam nie będzie bo o 18 miał ją zabrać na kolacje. Nawet nie wiedziała, że on jest tak romantyczny. Widać, że ona go uszczęśliwia.Usiadłyśmy na kanapie.- To może zacznę od tego dlaczego tutaj jesteś. Więc. - powiedziałam- Na pewno wiesz, ze ojciec Leilli ma problemy. Musieliśmy ją tutaj przywieść ze względów bezpieczeństwa. Nic jej tutaj nie grozi. Jest naprawdę pod wspaniałą opieką, Liam sie nią naprawdę dobrze opiekuje.
- A kim on dla niej jest?- zapytała Stacy
- Z tego co wiemy to jej chłopakiem. Ale to chyba nie oficjalne dlatego pewnie Ci nie mówiła. Wiem,że to jest dziwna sytuacja ale naprawdę jej nic nie grozi.- Stacy trochę złagodniała.Wiedziałam,że to jej nie uspokoi i będzie chciała pogadać z Leillą. To jest nieuniknione. Na rozładowanie napięcia zapytałam jak minęła jej podróż, jak długo znają sie z Leillą i inne takie pierdoły. Widać,że chyba zmieniała zdanie co do nas. Potem pokazałam jej łazienkę i sama poszłam sie szykować.

*** LEILLA POV ***
Wyszłam z wanny i otuliłam sie ręcznikiem. Wysuszyła włosy i lekko je zakręciła, Umalowałam sie i poszłam sie ubrać. W domu panowała cisz. Zeszłam na dół. Liama nie było. Dziwne. Wróciłam do pokoju. Założyłam sukienkę,, buty i zaczęłam szukać telefonu. Odnalazłam go zawalonego rzeczami w łazience, Odblokowałam go. Nie było tam ani jednej wiadomości. Nawet od Stacy. Wszystkiego najlepszego Leilla powiedziałam do siebie i westchnęłam. Zablokowałam go ponownie i schowałam do torebki. Zeszłam na dół bo usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Do apartamentu wrócił Liam z bukietem czerwonych róż. Ubrany był w czarny garnitur.
Podszedł do mnie i wręczył mi je. Były cudowne.
-A za co to?- zapytałam
- Taki mały prezent na urodziny. Wszystkiego najlepszego mała.- pocałował mnie. Odłożyłam róże do wazonu i wszyliśmy z domu. Poszliśmy do restauracji, która mieściła sie w penthousie w jednym z hoteli. Usiedliśmy przy stoliku przy samych barierkach dzięki czemu mieliśmy widok na całe miasto. Restauracja ta przystrojona była kwiatami i papierowymi lampami.Na stolikach stały wazony z ciętymi kwiatami i świeczkami.  Kelner przyniósł nam menu. Zamówiliśmy na przystawi owoce morza, na danie główne jagnięcinę, a na deser lody. Po skończonym posiłku poszliśmy na spacer po promenadzie. Było naprawdę cudownie. Mimo tego wszystkiego nawet zaczęłam sie cieszyć, że spędzam te urodziny właśnie z nim. Liam jest wszystkim tym czego potrzebuje. Kocham go.  Mimo tak krótkiego czasu naprawdę go kocham. Może to śmieszne,bo takie rzeczy dzieją sie tylko w filmach gdzie dziewczyna zostaje porwana i zakochuje sie w swoim porywaczu, ale naprawdę go kocham. I czuje, że on mnie też. Z Matt'em nigdy sie tak nie czułam. Usiedliśmy na ławce.
- Skąd wiedziałeś, że dziś mam urodziny?- zapytałam wtulają sie w jego ramie.
-Pamiętasz jak byliśmy jeszcze w Whitby i wiozłem Cie na spacer nad jezioro. To tam mi powiedziałaś.- objął mnie ramieniem.
- Dziękuje - powiedziałam i uśmiechnęłam sie w górę.- Naprawdę Ci dziękuje. Za wszytko. Za to,że jesteś.- pocałowałam go. Gdy zaczęło sie już ściemniać udaliśmy sie do clubu na plaży.Przeszliśmy przez bramki i Liam zaprowadził nas przed jakieś mosiężne drzwi. Nie wiedziałam o co chodzi. Liam oparł sie o ścianę i powiedział, żebym je otworzyła. Spełniłam jego polecenie. W środku było ciemno. Nadal nic nie rozumiałam. Liam oparł sie o framugę. Ta cała sytuacja zaczynała mnie irytować. Nagle światła w pomieszczeniu zapaliły sie co trochę mnie oślepiło. Przetarłam oczy i usłyszałam głośnie  'NAJLEPSZEGO'. Nie wierzyłam własnym oczom. W pokoju stali El, Lou, Harry, Niall, Kate Mon oraz
- STACY.!- krzyknęłam i rzuciłam sie na przyjaciółkę.
- Najlepszego kochanie.- przytuliła mnie. Następnie podeszłam do reszty. Harry otworzył szampana i rozlał go do kieliszków stojących na stole, a następnie rozdał je każdemu. Usiedliśmy na kanapach. Niedługo potem Liam i Kate przynieśli tort i podali mi go. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Byłam taka szczęśliwa. Pokroiłam go i podałam każdemu po kawałku
. Gdy wszyscy już zjedli tort poszłam tańczyć z Harry'm. Musze przyznać, że jest naprawdę świetnym tancerzem. Następnym, który porwał mnie do tańca był Niall. Strasznie mnie wymęczył ale podobało mi sie to, Resztami sił zatańczyłam z Louis'em. Wróciliśmy do loży. Tam wszyscy wręczyli mi prezenty. Od razu sie rozkleiłam. Wszyscy byli tacy kochani. Nikt mnie praktycznie nie zna, a traktują mnie prawie jak rodzinę. Ostatnie podeszła do mnie Stacy. Wręczyła mi prezent i powiedziała, że chce pogadać na osobności. Wyszłyśmy przed club i usiadłyśmy na piasku.
- Co to ma być?- zapytała Stacy z kamienną twarzą. Byłam zdziwiona i zdezorientowana bo jeszcze kilka chwil temu była zadowolona i roześmiana żartami Harry'ego.
- No impreza urodzinowa.
- Nie o to mi chodzi. Dobrze wiesz o co mi chodzi. - krzyczała,- W środku nocy dzwoni do mnie jakiś typ z twojego telefonu, mówi mi, że jesteście sobie na Teneryfie bo twój tata ma problemy i musiał Cie tu przywieść. Mam sie nie martwić bo jest z tobą wszytko w porządku, po czym proponuje mi przyjazd na Teneryfę na imprezę urodzinową. Gdyby nie to, że jesteś moja najlepszą przyjaciółką nigdy bym tu nie przyjechała. Wysiadam na lotnisku przychodzą po mnie jakaś laska z typem zabierają mnie do jakiegoś apartamentu i  wreszcie tam mi łaskawie mówią, że ma sie nie martwić, że ten typ co do mnie dzwonił to twój chłopak - dzięki, ze mi powiedziałaś- że wszytko jest w jak najlepszym porządku ALE musieli Cie tu wywieść. Leilla czy Ciebie już do końca porąbało. W co ty sie wpakowałaś. - nie wiedziałam co ma jej powiedzieć. Chwile milczałam po czym stwierdziłam, że wyznam jej całą prawde.
- Uspokój sie. Nic mi przecież nie jest. Naprawdę jest okey ze mną, Prawda jest taka, ze mój ojciec ma jakieś problemy a ja nie wiem jakie, Nie wiem nawet gdzie on jest, czy żyje. Liam przywiózł mnie tu, ponieważ jakiś psychopata chce mnie porwać bo myśli, ze ja wiem gdzie on jest. Oni naprawdę mi pomagają.
- To czemu nic mi nie powiedziałaś.
- Bo nie mogłam, a poza tym sie bałam, że Ci sie coś stanie, że nie daj boże i Ciebie  porwą.- przytuliła mnie. Miałyśmy już wracać go clubu gdy podeszli do nas jacyś dwaj faceci.
- Co tak piękne dziewczyny jak wy robią same przed clubem? - zapytał blondyn o niebieskich oczach.
- Właśnie wracają do środka.- powiedziała Stacy zimno. Drugi z nich o burzy kręconych włosów, na których miał założona bandamkę ze workiem nie mal mordercy przyglądał mi sie. Poprawiłam sukienkę i już miałyśmy odchodzić gdy właśnie ten facet załapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Próbowałam sie uwolnić ale na próżno. Drugi złapał Stacy.
- Myślę, że idziecie z nami- syknął mi do ucha. Zaczęłam sie szarpać ale napastnik złapał mnie wpół i przerzucił przez ramie.I zaczął biec jak najdalej od clubu. Powtórka z rozrywki. Krzyczałam ale na próżno, bo napastnik zakrył mi twarz swoją wielką dłonią. W końcu przestałam sie wyrywać bo zdałam sobie sprawę,że i tak mi to nie pomoże. Nigdzie nie widziałam Stacy. W końcu napastnik postawił mnie. Drugi z nich przybiegł zdyszany do nas. - Gdzie masz ta drugą.- zapytał chłopak z bandamką.
- Wyrwała mi sie i uciekła.
- Hemmings idioto czy tu musisz wszytko spieprzyć- krzyczał. Juz miał sie rzucić z pięściami do niego gdy przypomniał sobie o mnie.- Dobra nie ważne, dobrze, że, mamy ciebie złotko. Will na pewno sie ucieszy. A teraz nie próbuj żadnych sztuczek bo zabije cie na oczach przechodniów- odsunął swoją bluzę i pokazał mi pistolet. Przeraziłam sie. On jest jakimś psychopatą. Nie dziwie sie, ze pracuje dla Will'a. Złapał mnie za rękę i wprowadził w tłum ludzi. Szliśmy uliczkami miasta gdy nagle stanęliśmy przy jednym z domów. Chłopak nazwany wcześniej Hemmings'em otworzył samochód. Z tego co zdążyłam zauważyć na pewno nie był jego. Najzwyczajniej w świecie go ukradł. Byłam cała sparaliżowana strachem. Wiedziała, że gdy tylko spróbuje sie wyrwać zabiją mnie.
- Ash.! Spójrz.- blondyn wskazał na postacie wybiegające z uliczki. Rozpoznałam tam Niall'a. Wreszcie nadziej obudziła sie w mnie.
- Kurwa. Wsiadajcie.- i wepchnął mnie do samochodu po czym zaczął strzelać w ich stronę. Odjechaliśmy z piskiem opon. Usłyszałam jeszcze kilka strzałów. Jechaliśmy w stronę lotniska. Zaparkowaliśmy na parkingu. Jak kulturalnie. Napastnicy wyciągnęli mnie z samochodu i chłopak zwany Ash'em przerzucił mnie przez ramie i zaczęła biec. Zobaczyłam Harry'ego, Louisa,  Kate, El i  Stacy biegnących w naszą stronę. Hemmings zaczął strzelić do nich. Ash także. Stacy została ranna. El natychmiast do niej podbiegła. Łzy napłynęły mi do oczu. Własnie przed tym chciałam ją chronić nie mówiąc jej prawdy. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy na lotnisku przy jednym z helikopterów. Napastnicy wrzucili mnie na pokład. Już mieli przygotowywać sie do startu gdy usłyszałam głos Harry'ego.
- Ashton Irwin- chłopak wychylił sie.
-We własnej osobie, Pozdrów Zayn'a bo ona już jest nasza.- Przyciągnął mnie przed siebie. - Przypatrz sie dobrze Styles bo następnym razem kiedy ją zobaczysz to będzie na jej pogrzebie - krzyczał napastnik. Hemmings uruchomił silnik helioterapia.Unieśliśmy sie w górę.
- Twoje niedoczekanie. - krzyknął Harry i w tej chwili strzelił w naszą stronę. Kula trafiła Ashton'a w ramie. Napastnik załapał sie za nią i przez przypadek wypychając mnie z pokładu. Próbował mnie złapać ale było już za późno bo spadłam w dół. Naszczacie odległość nie była wysoka i tylko sie lekko poturbowała. Ashton chciał skoczyć za mną ale nagle pojawił sie Niall i strzelił do niego. Harry podbiegł do mnie. Napastnicy odlecieli. Krzyczeli jeszcze, ze to nie koniec. Harry wziął mnie na ręce i wyniósł mnie z pasów startowych.
- Co ze Stacy?- zapytałam
- Nic jej nie jest. Kula ją tylko drasnęła. - uśmiechnął sie do mnie.
- Co to było?
- To były 'psy' Will'a. Jak widzisz chcieli cie porwać ale im sie to nie udało.- po chwili przybiegł Liam. Od razu rzuciłam sie na niego.
- Jak dobrze, że nic cie nie jest.- pocałował mnie.
- Musimy iść. Wracamy do Whitby- powiedział Harry.
- Co ?!. Posrało Cie chcesz tam wywrócić.- protestował Liam
- Tak. tam będzie bezpieczniejsza.- Po tych słowach bez większych protestów  udaliśmy sie do odprawy lotniskowej. Odnalazłam tam Stacy z El. Przytuliłam ją. Miała tylko lekko okaleczone ramie, a poza tym nic jej nie było. Nikt sie nie odzywał. Niedługo przed naszym lotem przyszła Monica z naszymi dokumentami. Jedyną osobą, która gadała była Kate. Ale ona chyba tak reagowała na stres. Ja byłam cały czas przytulona do ramienia Liama. Modliłam sie, żeby jak najszybciej być w domu.


_________________________________________________________
Witajcie Kochani.!
Jak zwykle spóźniona, ;( Przepraszam.
No ale nic mamy nareszcie 10. :D
Niedługo będzie koniec części pierwszej.;( Ale nie martwicie sie jeszcze więcej będzie sie działo części drugiej.;) Ta część będzie miała jeszcze około dwóch rozdziałów. Mam nadzieje,że sie Wam podoba ;> 
Jak myślicie co sie będzie działo w Whitby?, Co ze ślubem i ze Stacy? Zostanie z nimi czy odejdzie ? Piszcie jestem ciekawa waszych teorii. :)

 W poście " Bohaterowie" pojawiły sie już nowe postacie <klik>

Jak zwykle chciała podziękować za komentarze i wyświetlenia, których jest już prawie 3000 :D :D Nie macie pojęcia jak bardzo sie ciesze <3 Kocham Was <3 

Zapraszam również na bloga przyjaciółki. < klik > 

Mała prośba CZYTASZ=KOMENTUJ

Pozdrawiam Was gorąco MRS.PAYNE.